Edit 1 [31.01.2014]
Rozdział 2
Harry zszedł do jadalni
z Kathy. Od razu do jego uszu doszedł gwar rozmów, ale gdy wszedł ucichł, do
czego zdążył już się przyzwyczaić po incydentach w Hogwarcie.
***
Nathalie Campbell siedziała przy stole koło
swojego przyjaciela, Zacka. Dostała się do sierocińca już jako niemowlę,
ponieważ jej rodzice zginęli z rąk aurorów, ponieważ uważali oni, że należą do
Śmierciożerców, a tak nie było! Oni byli normalną rodziną, która żyła po prostu
na Nokturnie! Gdy się dowiedziała kim jest i jak jej rodzice zginęli omal nie
wpadła w depresje. Cały czas pamięta to wspomnienie...
Nathalie miała dziś jedenaste urodziny. Była grzeczną dziewczynką, którą
każdy lubił, więc zrobili jej imprezę-niespodziankę. Bawiła się, śmiała... To
chyba był ostatni raz kiedy się szczerze uśmiechnęła. Gdy impreza dobiegała
końca, dyrektorka wezwała ją do gabinetu. Przestraszona, mała Nathalie nie
wiedziała o co chodzi, ponieważ dyrcia Mops, jak ją teraz nazywa, wzywa do
gabinetu w naprawdę ważnych sprawach. Wezwała jeszcze jej najlepszego
przyjaciela Zacka Colesa, z którym przyjaźni się od najmłodszych lat. Razem
weszli do gabinetu.
-Dzień dobry pani dyrektor!
-Witajcie, mam coś ważnego do przekazania- powiedziała poważnie starsza
kobieta na oko po pięćdziesiątce. Gdy dzieci spełniły jej życzenie kontynuowała
- Proszę nie przerywajcie mi i wysłuchajcie do końca. Wy dwoje nie jesteście
normalnymi ludźmi.
Jesteście czarodziejami, którzy stracili rodziców w wyniku wojny. Aurorzy,
czyli tak jakby nasi policjanci, zabili ich, gdyż podejrzewali ich o bycie
Śmierciożercami, czyli tak jakby naszymi terrorystami. W wasze urodziny
przysłali wam listy ze Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart. Prawdopodobnie
jutro koło godziny piętnastej przyjdzie ktoś po was i zaprowadzi na ulice
Pokątną, gdzie kupicie potrzebne rzeczy. To chyba wszystko co chciałam wam
powiedzieć.
Nathalie i Zack siedzieli oniemieli
na fotelach. Mieli dziwnie pusty wzrok. Postanowili sobie, że kiedyś się
zemszczą.
W przyszłości Nathalie i Zack poszli do
Hogwartu i trafili do Slytherinu. W tym roku mieli pójść na szósty rok.
Otworzyły się drzwi. Nie spojrzała
się na razie tam, ponieważ domyśliła się że to pani Kathy przyprowadziła tego
nowego. Usłyszała tylko jak Zack zachłysnął się powietrzem. Spojrzała na niego
zirytowana, a ten wskazał jej aby spojrzała na nowego. Odwróciła się z
niechęcią i nie mogła uwierzyć, że tym chłopakiem jest ON! Przecież on żyje w
luksusach, przepełniony pychą i szczęściem. A tu widzi wychudzonego chłopaka w
za dużych, zniszczonych i starych ciuchach, które wiszą na nim jak worek. Miał
bladą cerę. Spojrzała w jego oczy, przerażając się nie na żarty. One, koloru
Avady, zwykle przepełnione wieloma uczuciami, teraz były puste i bezdenne. To
były oczy, nie jakiegoś tam rozpieszczonego dzieciucha, co to to nie! One
wyglądały jak oczy dorosłego człowieka, które widziały nie jedną śmierć.
- Witajcie kochani- zaczęła pani Kathy- poznajcie waszego nowego kolegę,
nazywa się Harry Potter. Pomóżcie mu się zaaklimatyzować i zapoznać.- zwróciła
się teraz szeptem do Harry’ego- Harry proszę cię abyś po śniadaniu zawitał do
mojego gabinetu, masz mieć gościa.
Poprowadziła go na wolne miejsce,
akurat naprzeciwko Nathalie. Wyszła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz