sobota, 26 stycznia 2013

rozdział 12

rozdział 12


Dochodziła 1 w nocy. Siedział na łóżku. Nie mógł zasnąć. Czy to musiało się tak potoczyć? Już tydzień się unikamy... W sierocińcu, nie miał już przyjaciół, Ron i Hermiona nie piszą, prawdopodobnie dla jego dobra, jak mawiał Dumbledore. Właśnie, Ron i Hermiona... Czy ufać im? Może jeszcze uda się ich przekonać, że Dyrektor to tak naprawdę Stary Manipulator? Może jeszcze nie wszystko stracone? Tak, nie będzie kończył z nimi przyjaźni, mimo, że ślepo stoją za Dyrektorem. Właśnie przyjaźń, czy ona musi tak boleć, gdy się ją traci? Nathalia i Zack, może oni naprawdę mówili prawdę? Cóż, trzeba będzie się tego dowiedzieć, ale nie bezpośrednio... Na pewno coś wymyślę.
Po pamiętnej kłótni, spotykają się tylko na wspólnych posiłkach. A wtedy, oni próbują z nim porozmawiać, a on wtedy chowa się w swoim prywatnym królestwie, w swoim pokoju. Rzadko wychodził z niego, tylko na posiłki i raz dziennie na spacer. A teraz nie mógł zasnąć, mimo że była już godzina, chwila, spojrzę na zegarek... 1:34 w nocy. Pełno myśli krążyło mu po głowie.
Zastanawiał się kim jest Scorpius? Wydawał się podejrzany, taki mroczny, a jednak mu pomógł. Ludzie są pełni sprzeczności...
***
Teleportował się do mrocznego i gęstego lasu. Nic nie było widać, ponieważ był środek nocy, a dokładniej 4 nad ranem. Ojciec nie ma snu czy co? Racja wysłał mnie na misje i wymaga raportów, ale o takiej godzinie? 
Przedzierał się przez gąszcz ledwo widoczną ścieżką. Szedł w tylko sobie znanym kierunku. Co chwilę ziewał zmęczony. Naszyjnik, który nosił na szyi, obudził go 15 minut wcześniej, co było dla niego znakiem, że ma złożyć raport. Wisiorek był wykonany ze złota. Jego surowość łagodził wąż wysadzany zielonymi kamykami, prawdopodobnie szmaragdami, wygięty w kształt litery "S" (Jak się uda dodam zdjęcie ;)-dop.aut.).
Wyszedł na wolną przestrzeń. Przed nim rozciągał się piękny widok. Duże błonia, które obrastała przeróżna roślinność. W oddali stał mroczny zamek, prawdopodobnie większy od Hogwartu. Zbudowany był z Czarnej Cegły.    
Otworzył ogromne, metalowe drzwi i wszedł do środka. Szedł zawiłymi korytarzami. Trzeba powiedzieć ojcu, że czas na remont, a najlepiej od zlikwidowania tego labiryntu korytarzy. Doszedł w końcu do Sali Głównej, w której znajdowały się drzwi, równie duże jak te Wejściowe. Tam właśnie odbywały się spotkania z ojcem. Wszedł do Sali Zebrań.
Była to ogromna, pusta sala, bez okien. Światło dawały miliony świec unoszących się pod sufitem. Na przeciwległej ścianie wisiał obraz Salazara Slitherina, który zajmował całą długość ściany.  Kilka stóp przed nim na podeście stał złoty tron, na którym siedział ojciec, a obok niego drugi, mniejszy i srebrny przeznaczony dla niego. 
Odbywało się zebranie śmierciożerców, a on, zakapturzony im brutalnie przerwał, najprawdopodobniej w momencie składania raportów z jakiś nieznaczących misji. Członkowie organizacji spojrzeli na niego nieprzychylnie, No tak! Przecież oni nie wiedzą kim jestem! Jak ja lubię robić wielkie wejścia! Zaśmiał się w myśli. Idąc w stronę ojca, przejechał wzrokiem po śmierciożercach, Lucjusz, Crabbe, Goyle, Avery, rodzeństwo Carrow, Dołohow, Rudolf, Rabastan, Bella coś tak czuję że zaraz nie wytrzyma, Macnair, Rookwood, Snape, ogólnie mówiąc cały Wewnętrzny Krąg. 
Bella nie wytrzymała:
-Jak śmiesz, przerywać w naszym spotkaniu bachorze?! Nie wolno przerywać spotkania Wewnętrznego Kręgu, a ty jak wiem na pewno do niego nie należysz! Musisz ponieść karę! Crucio!
Wytrzymał zaklęcie bez zająknięcia dalej idąc w stronę ojca. Jej zaklęcia to nic w porównaniu z zaklęciami ojca, które ucząc mnie demonstrował je na mnie. 
-Bello, nie wolno karać gości, którzy są wyżej położeni nisz ty! Crucio!
Lestrange nie wytrzymała bólu, wrzasnęła a chwile później zemdlała. 
Podszedł pod tron, schylił głowę i przywitał się.
-Witaj ojcze, wzywałeś.- wyraźnie usłyszał jak śmierciożercy zszokowani wciągają powietrze, lecz nie odważyli się odezwać. I dobrze, lepiej dla nich. Do tej pory ojciec nie chciał ujawnić jego istnienia, ale jednak teraz nadeszła ta chwila.
-Witaj synu, pewnie się domyślasz dlaczego. Dwa tygodnie temu dostałeś misję, czekam na twój cotygodniowy raport.
-Oczywiście ojcze- odetchnął na chwilę i zaczął zdawać relację- Pan Potter, jak przypuszczałeś, został umieszczony w sierocińcu, w którym ty też w młodości mieszkałeś, ale w przeciwieństwie do ciebie, poznał dwójkę osób, z którymi się zaprzyjaźnił. Jest to Nathalia Elonora Campbell i Zachariasz Michael Coles. Oboje stracili rodziców, gdy byli dziećmi, zostali oni zamordowani przez aurorów, ponieważ byli przypuszczani o przynależność do śmierciożerców. Panna Campbell i pan Coles, należą do Slitherinu, ale nie popierają ciebie. Tydzień temu, w urodziny Pottera, zrobili wielki wypad na miasto, a później zaprowadzili go do klubu, do którego zostali wpuszczeni jakby byli stałym bywalcami. Niestety ja tam nie mogłem się dostać, mimo że oferowałem sporą sumę pieniędzy. Więc zaczaiłem się za rogiem, czekając na dalszy rozwój sytuacji. Pół godziny później, wybiegł stamtąd Potter i biegł przed siebie jak szalony. Po chwili wypadł Coles i biegł za nim. Poszedłem za nimi, chcąc dowiedzieć się co się stało. Doszedłem na miejsce, przed Colesem i schowałem się za drzewami. Widziałem doskonale Pottera, który prawdopodobnie był zrozpaczony. Chwilę później przybiegł Coles, wysłał mówiącego patronusa prawdopodobnie do rudej, bo zaraz się pojawiła. Nastąpiła ostra kłótnia, w której zakończyli przyjaźń, z powodu nie dokładnie zrozumiałem, ale elity. Prawdopodobnie Potter znał większość członków i jest możliwość, że ich nienawidził. Niestety nie dosłyszałem nazwisk. Potter oddalił się a ja za nim. Wyprzedziłem go i zasiadłem na ławce kilka metrów przed nim. Udało mi się z nim nawiązać rozmowę. Wywnioskowałem z niej, że trudno mu znieść koniec przyjaźni i że nie zna Londynu, z łatwością się w nim gubiąc gdy jest sam. Przez następny tydzień, aż do tej pory wychodzi na krótki spacer raz dziennie i cały swój wolny czas poświęca siedząc na parapecie w swoim pokoju.
-Dziękuje ci, synu, możesz usiąść.- przemówił Lord Voldemort - no to myślę że spokojnie możemy kontynuować naszą misje. A teraz szybko złóżcie mi raporty i powiedźcie czy misja się powiodła.
Wystąpił Lucjusz.
-Panie, rodziny czystokrwiste, wampiry i mroczne elfy zgodziły się wspomóc ciebie w walce, oczywiście oprócz Weasleyów
-Wilkołaki i Demony, także najdroższy panie- macnair
-Ministerstwo jest powoli przejmowane, mamy kilku zaufanych ludzi i kilku podstawionych- nott.
-Wszystko dobrze poszło, więc zebranie uważam za zakończone! Wynocha!- odprawił swych ludzi Voldemort.
Spytacie się pewnie jak nazywa się syn? To jeszcze nie pora, aby na to odpowiedzieć. Teraz warto się wsłuchać w rozmowę.
- Ojcze, mam dalej pełnić moją misję?
-Tak, dlatego też przepisałam ciebie z Durmstrangu do Hogwartu. Masz sprawić aby Potter zaufał Ci i odciął się od swoich dawnych przyjaciół. Możesz już iść odpocząć.
-Dobrze ojcze. Dobranoc.
***
 Wakacje szybko dobiegły konca, w końcu nastał 1 wrzesień, przez jednych długo wyczekiwany dzień, a przez innych znienawidzony. Nasi czarodzieje w sierocińcu kilka dni wcześniej poszli na Pokątną, zakupić potrzebne książki, szaty, składniki do eliksirów i wszystko inne co mogło się przydać. Niestety, a może stety jeszcze się nie pogodzili, mimo że Nathalia i Zack bardzo się starają odbudować to, co między nimi było wcześniej.
Harry właśnie skończył dopakowywac kufer. Myślał, co teraz będzie, co będzie w przyszłości. Do tej pory nikt go jeszcze nie adoptował i dobrze. Dzieci odchodziły i przychodziły a oni zostawali. 
Zszedł na dół. Tam już stali jego byli przyjaciele wraz z dyrektorką sierocińca. 
-No to jak już wszyscy są, moge wam wyprawić kazanie- mrugneła do nich.- Macie być grzeczni, nie rozrabiać, słuchać się nauczycieli i unikać kłopotów. I błagam was dzieci, pogódźcie się i nie kłóćcie się więcej.
-Dobrze proszę pani- odpowiedzieli chórem.
-Ale z tym ostatnim to będzie ciężko- dopowiedział Harry.
-Nie wiem co między wami zaszło, ale wyjaśnijecie to sobie i przebaczcie, nie warto przekreślać takiej przyjaźni- powiedziała madame.- Trudno, przemyślcie to sobie i powodzenia wam życzę w szkole!
-Do widzenia!
Wyszli w trójkę, nie odzywając się do siebie. Niestety musieli iść w tym samym kierunku, bo nie było innej drogi na Dworzec. Campbell i Coles rozmawiali cicho ze sobą, a on rozmyślał. Mam nadzieję, że jeszcze będą chcieli się ze mną przyjaźnić. Może jeszcze nie wsyzstko stracone. Ron i Hermiona... Przecież jesteśmy przyjaciółmi od początku naszej kariery w Hogwarcie! 
Autobusem dojechali pod peron, i przeszli przez barierkę prowadzącą na Prron 9 i 3/4. Tam się rozdzielili. 
Szukał wzrokiem znajomych twarzy. Kojarzył niektóre osoby, które na niego bezczelie patrzyły. Już się obawiam reakcji wszystkich. Cały świat wie, że mieszkam w sierocińcu!
W końcu natrafił na grupe znajomych rudzielców. Skierował się w ich stronę. Byli tam też członkowie Zakonu Feniksa. Lupin, Tonks, Moody, Kingsley...
-Harry!- to profesor Lupin, pierwszy go zauważył i uradował się na jego widok. Zgarnął go w ramiona w przyjacielski uścisk.
-Dzień dobry profesorze.
-Żadny tam profesorze, mów mi Remus lub Lunatyk, jak ci tam będzie pasowało.- mówił uradowany.- Już niedługo kończymy formalności i będziemy mogli z Tonks ciebie adoptować!
-Och to wspaniale!- odrazu poprawił mu się humor.
- Witaj kochaneczku!- także u go w ramiona pani Weasley i wszyscy Weasleyowie, oprócz Rona, który przyglądał się temu z boku. Sam, bo Hermiona też się przyszła z nim przywitać.- Tak się cieszę że cię widzę!
-Dziękuje pani Weasley.
- No gnajcie już na pociąg, bo wam ucieknie.
Wszyscy uczniowie z grupki poszli w stronę pociągu. Ron nadal się nie odzywał. Czyżbym stracił przyjaciela?
Szukali wolnego przedziału. Wszyscy, których mijali patrzyli się dziwnie na Pottera, znajomi, witali się tylko z Ronem i resztą, a jego omijali. Teraz widać, kto był moim prawdziwym przyjacielem i nim będzie....
~~~~
Siemanko wracam po miesięcznej przerwie! Klawiaturę mi naprawili, cieszycie się? Od razu mówię że nie wiem kiedy następny rozdział. Postaram się później dodać zapowiedź. A teraz odpowiedzi:
awesome- Ta kłótnia była planowana i tak musiał być. Mi też było trudno to pisać, ale to na korzyść opowiadania ;)
Szalona Marzycielka- Gdy czytałam twój komentarz, aż uśmiech pojawił mi się na twarzy :D Pokłócili się, bo tak musiało być :( Napraić to? Może później, ale to jak fabuła pozwoli ;p Staram się pisać tak, jak mam rozplanowane, ale trudno tak jest xd jakoś nie uważam że to jest aż tak dobre xD Opowiadanie powstało spontanicznie, aby wyrzucić niepotrzebne myśli :D
Vlad Dracula I- Cieszę się, że dopasowałam. Ten wydaje się jeszcze dłuższy, ale nie jestem pewna ;) Kim jest Scorpius? Dowiesz się niebawem
Szlafrok Śmierciożercy- z chęcią bym się zgłosiła, ale niestety nie mam GG. Może sobie później założę, to odrazu się zgłoszę ;P
Mateusz Maximus- Też lubię, jak Drops jest manipulatorem :D No pewnie, że wejdę i zobaczę co tam tworzysz ;)
Ruda- Kim jest Scorpius, musisz poczekać, lub się domyślić :P Co będzie dalej? Ciężki czas w Hogwarcie. Więcej nie wydam :D Co teraz zrobi Harry, sama zobaczysz ;)
Emka Czajka- jak nie chcesz skomentować rozdziału, a tylko informujesz to proszę abyś robiła to w spamowni ;)
Pozdrawiam wszystkich, duuuuuuużo komentujcie. Musicie trochę poczekać na następny, bo szkoła i nauka -,- Żeby mieć 3 sprawdziany jednego dnia?! Koszmar. 
Jeszcze raz pozdrawiam :*