wtorek, 24 grudnia 2013

Rozdział 16

-Coś się stało, Harry?- spytała się dziewczyna.
Zziajany, bez słowa podał im list. Oboje zaczęli czytać.
Drogi Harry!
Mam nadzieję, że dobrze Ci się powodzi w szkole, że przyjaciele się od ciebie nie odsunęli. Słyszałam o twojej kłótni z Nathalią i Zackiem. Nie chcę się wtrącać w wasze relacje, ale szkoda utracić taką przyjaźń.
Ale nie po to piszę ten list. Mam Ci do przekazania bardzo ważną, mam nadzieję radosną wiadomość.
Niedawno pewna miła rodzina przybyła do nas i złożyła papiery. Staraliśmy się, zgodnie z prośbą pana Albusa Dumbledore'a zniechęcić ich, ale nie udało się. Jak pewnie już się domyśliłeś, nie są to twoi najbliżsi. Są czarodziejami, nazywają się Tom i Arisa Rose. Pochodzą z Ameryki. Wydawali się mili i sympatyczni, byli zdecydowani o swoim wyborze. Oprócz Ciebie chcą jeszcze adoptować Nat, która też została poinformowana o tym.
Albus także został poinformowany o tym. Twoi nowi rodzice przyjadą po ciebie jakoś tak w przyszłym tygodniu. Chcą ciebie zabrać do Ameryki z tego co wywnioskowałam.
Mam nadzieję, że dobrze Ci się wiedzie, no i że masz dobre oceny.
Pozdrawiam.
Kathy Clarksone

Widocznie Ruda jeszcze nie odczytała swojego listu, ponieważ wpatrywała się w niego skamieniała. Towarzysz był zszokowany. Jego wzrok co chwila przemieszczał się z kartki na twarze przyjaciół. Z listu wynikło, że obu ma stracić i to w najbliższym tygodniu? Nie doczekanie..
-Harry... Musimy iść do dyrektora. - otrząsnęła się dziewczyna, nie chcąc wybuchnąć na środku korytarza.
W drodze do gabinetu towarzyszyła im niezręczna cisza. Zack mimo swojej rozpaczy, stwierdził, że nie mogą zmarnować tego pozostałego im tygodnia i muszą cieszyć się chwilą.
-Dlaczego jesteście smutni?- objął ich ramionami.- Przecież w końcu będziecie mieć rodzinę! I wyjedziecie do Ameryki! Czyż to nie wspaniałe?- Sam w to nie wierzył. Jego głos był na granicy rozpaczliwego pisku.
Harry posłał mu spojrzenie, mówiące, że nie czas teraz na żarty, a Ruda nieco się spięła. Dotarli do chimery, kiedy zorientowali się, że nie znają hasła.
-Emmm... Czekoladowe Żaby?- zaczął wymyślać Harry.
-Fasolki Wszystkich Smaków?
-Musy-Świstusy?
-Toffi?
Stali tam już dobre pięć minut wyszukując w zakamarkach umysłów wszystkie nazwy słodyczy. W końcu Potter się zdenerwował i wrzasnął.
-Pierdolone Cytrynowe Dropsy!
Chimery odsłoniła przed nimi wejście, a czarnowłosy tylko stał zszokowany wśród śmiechu przyjaciół.
-Ale pierdolone czy jak?
Weszli po schodach i zapukali do drzwi. Usłyszeli stłumione zaproszenie.
-Ahhh Harry z przyjaciółmi! Co was do mnie sprowadza? Siadajcie!
-Panie Profesorze, my..
-Może Cytrynowego Dropsa na dobry początek rozmowy?- Przerwał profesor dziewczynie. Ta posłała mu tylko złe spojrzenie i rzuciła list na biurko.
Od razu ten dobroduszny uśmieszek zszedł z twarzy starego Dropsa. Nic nie mówiąc skierował się do kominka, wołając Remusa i Severusa, którzy zgłosili się chwile potem.
-O co chodzi Albusie?- Mistrz Eliksirów, albo jak kto woli Postrach Hogwartu, czy też Obślizgły Nietoperz zwrócił się do dyrektora. Posłał młodzieży nieprzyjemne spojrzenie. Za to Lupin przywitał się ze wszystkimi ciepło.
-Severusie, czy znasz niejakich państwa Rose?- Snape szybko zrozumiał o co chodzi ALbusowi i szybko przeszukując swoją niewątpliwie dobrą pamięć zaprzeczył.
Dumbledore trochę się rozluźnił opadając na oparcie wygodnego fotela. Wyglądał, jakby przybyło mu kilka lat.
-Remusie, możesz przekazać Tonks, że już nie musi latać po Ministerstwie załatwiać papiery adopcyjne.
-Ale.. Co? Jak to?
Podsunął im pergamin pod nos. Snape po przeczytaniu wiadomości posłał przyjaciołom obojętne spojrzenie. Już dawno nauczył się ukrywać swoje emocje. Natomiast Lunatyk zareagował podobnie co dziewczyna. Był przerażony. Nie wiedział jak ma zareagować.
-Ale Albusie... Ta dyrektorka obiecała, że zrobi wszystko co w jej mocy, aby uchronić Harry'ego przed adopcją. My mieliśmy to zrobić!
-Remusie, opanuj się, bo rozwalisz mi gabinet.- zwrócił delikatnie uwagę dyrektor widząc, jak tęczówki Lupina zmieniają barwę na złotą.- Takie jest już prawo. Nie było zastrzeżeń co do państwa Rose, to nie ona o tym decyduje, tylko kuratorium. Pani Katherina nie jest niczemu winna. Starała się, niestety na marne. Miejmy teraz tylko nadzieje, że oni nie będą Śmierciożercami i dobrze się zaopiekują panem Potterem i panną Campbell. Spróbuję się skontaktować z tymi ludźmi, może czegoś się dowiem.
- Albusie, wydaje mi się, że państwo Rose są podróżnikami z Ameryki, którzy chcą ratować sieroty. Tam jest ostatnio moda, aby adoptować dzieci z zagranicy. Według nich, uszczęśliwią je, że wyjadą ze swojego ojczystego kraju i zapomną o przeszłości.- zwrócił uwagę Severus.
-Hmm... Możliwe, że masz  rację.
Młodzież stała tylko cicho z boku, obserwując rozwój sytuacji i analizując każde słowo. Zapowiadała się ciekawa przyszłość. Remus również wszystko obserwował, lecz mając swoisty ból w oczach.
-Dobrze, że mnie wezwałeś, Albusie. Właśnie miałem do ciebie iść.
-Dobrze, w takim razie Remusie możesz odejść, wy też.- zwrócił się do dzieci.
-Oni mogą zostać, szczególnie pan Coles. To jego dotyczy w szczególności.
Zanim Remus wyszedł. przytulił jeszcze czarnowłosego młodzieńca szepcząc ciche przeprosiny.
Teraz dużo pytań kłębiło im się w głowie, ale stwierdzili, że zaraz otrzymają odpowiedź.
-Panie Coles, mam dla pana wiadomość. Otóż dostałem wiadomość właśnie od pani Clarksone z wiadomością, że ty też zostałeś adoptowany przez państwa Malfoy.- Zack słysząc nazwisko zesztywniał.- Wiesz, że oni by się sami nie zniżyli do tego poziomu. Można tylko snuć domysły dlaczego zdecydowali się na taki czyn.
-Czyli co pan sugeruje?- wyszeptał.
-Prawdopodobnie jakiś rozkaz. Objęli oni już prawną opiekę nad tobą, więc nie można się odwołać. A nawet gdyby, nie zwyciężylibyśmy. Państwo Malfoy ma zbyt duże wpływy, znajomości i pieniądze, które skutecznie nam by to uniemożliwiły. Z listu od Lucjusza dowiedziałem się, że on chce na jakiś czas zabrać ciebie i Draco ze szkoły. Przyjedzie po was mniej więcej tak jak państwo Rose. To wszystko co miałem do powiedzenia. Do widzenia. - wyszedł, jak zwykle zarzucając swoją peleryną.
Dyrektor tylko wpatrywał się w zszokowaną młodzież. Obserwował ich reakcję, samemu myśląc jak wybrnąć z tej nieciekawej sytuacji.
Fioletowowłosy również gorączkowo myślał. Jak Lucjusz przyjedzie tu po ich oboje, zginą na miejscu, albo przynajmniej będą torturowani przez cały Wewnętrzny Krąg. Był pewien, że adoptowali go na rozkaz Czarnego Pana, tylko nie wiedział, po co mu to było.
Ruda myślała nad losem ich przyjaźni. Jej kobieca intuicja, że państwo Rose mogą okazać się zupełnie kimś innym, niż przypuszczają. I nie wiedziała czemu, ale czuła, że to ma jakiś związek z Voldemortem. Obawiała się też rozstania ze swoim najlepszym przyjacielem, Szajbusem.
Harry Potter, Wybraniec, Chłopiec-Który-Niestety-Przeżył zastanawiał się co im przyniesie przyszłość. Na pewno nie będzie to nic miłego. Czuł w kościach nadchodzące kłopoty. Bał się teraz wszystkiego- rozstania, wyjazdu, opuszczenia Hogwartu. Przecież to był jego prawdziwy pierwszy dom. Dursley'ów przeżył to i tych przeżyje...
Wyszli z gabinetu, wcześniej żegnając się z dyrektorem. Przy wyjściu usłyszeli jeszcze "Uważajcie na siebie dzieciaki. Nadchodzą ciężkie czasy", lecz udali, że tego nie słyszeli. Skierowali się do Pokoju Życzeń, aby przedyskutować całą tą zaistniałą sytuację.
_______________________________________________________________

Tym razem się pośpieszyłam z nowym rozdziałem, chciałam wam wynagrodzić tą długą nieobecność. Wiem, że krótki, ale postaram się pisać dłuższe. Akcja w końcu zaczyna się rozwijać, cieszycie się?
Jak myślicie, jak potoczą się dalsze losy bohaterów? I kim okażą się Państwo Rose?

Idril moja kochana, wiem wiem :D Mam nadzieję, że zaspokoiłam twoją ciekawość, Kali właśnie dostać ode mnie odpowiedź na to co Kali chcieć ;p Czy mówiłam już, że kocham twoje komentarze?

Więc tak. Z racji tego, że już mamy Wigilię, potraktujcie to jako prezent na święta ^^

Życzę wam dużo cierpliwości,
abyście wytrwali moje nieobecności,
Dużo szczęścia i radości po to,
by Harry miał u kogo gościć,
Bogatych prezentów, szczęścia i radości,
może znajdziecie list, bez którego nie możecie iść,
Do Hogwartu w Nowym Roku ruszymy,
Razem z bliźniakami żartować będziemy,
Z ukochanym Sevem,
Który jest Nietoperzem,
Wszystkie lochy zwiedzimy,
i się nieźle ubawimy,
Widząc Ronalda,
który je coś Z McDonalda,
Przed McGonagall kryć się będziemy,
Żeby szlabanu nie zarobić bez winy,
Z Hagridem pójdziemy w Las,
I uciekać będziemy za pas.
Dlatego słuchajcie moi mili,
Panna Black się nie myli,
Że układać wierszyków nie umie,
Dlatego więcej nie rymuje,
Nie wie co jej na głowę padło,
Więc kończymy już to jadło,
Idźcie obżerać się przy Wigilijnym Stole,
Tylko później wolę,
Żebyście tu wrócili,
I radośnie skomentowali,

Abym mogła się ucieszyć
Że tu taki prezent przyszedł
Dlatego jeszcze raz życzę wam wszystkiego naj!
Myślcie sobie, no bez jaj!

Hahahaha nie wiem co mnie naszło ;p Mam nadzieję, że wyczytaliście intencje, że składam wam najserdeczniejsze życzenia :)

poniedziałek, 23 grudnia 2013

rozdział 15

-Co teraz macie? - spytał się Harry do swoich towarzyszy.
-Hmmmm.... Zielarstwo z Krukonami, więc zaraz się będziemy zbierać, a ty?
-Transmutacje z Puchonami*.
-Uuu, McGonagall chyba wstała lewą nogą, zobacz na jej............Harry radzę ci spieprzać jak najszybciej i się nie odwracać.- Stwierdził Zack z przerażoną miną.
Jak można było się domyślić, Harry postąpił jak normalny, cywilizowany człowiek- zaciekawił się, co tak przeraziło fioletowowłosego i odwrócił się w tamtą stronę, od razu tego żałując. W ich stronę sztywno szła profesorka transmutacji i była bardzo zdenerwowana, co można było zauważyć po jej ustach zaciśniętych w kreskę. Tak, to naprawdę źle świadczący widok, ale było już za późno, aby gdziekolwiek się schować.
-Potter! Możesz mi wytłumaczyć..
-To nie ja pani psor! Ja byłem grzeczny! Proszę mnie nie bić! -teatralnie zasłonił się rękami.
-Potter nie wydurniaj się! Na razie żadna wiadomość o twoim wybryku do mnie nie dotarła, lecz sądząc po twoim zachowaniu na pewno coś przeskrobałeś! A teraz do rzeczy, dlaczego nie siedzisz przy stole Gryffindoru?
W tej chwili, jak na złość, w Wielkiej Sali nastała cisza. Każdy się przysłuchiwał rozmowie.
Harry spojrzał na swoich przyjaciół, unosząc jedną brew.
-Ale proszę pani! Gdzie w regulaminie szkoły jest napisane, że tak musi  być?
-Potter nie przeginaj!- warknęła patrząc na niego złowrogo- Na następnym posiłku masz siedzieć już przy swoim stole, jasne?
Kiwnął twierdząco głową. I tak pewnie nie zastosujesz się do tego. Uśmiechnął się do siebie, gdy pani profesor odeszła.
-Jakoś powątpiewam, że się posłuchasz. -wyszczerzyła się do niego Ruda.
-Masz rację. A teraz lepiej już będę szedł, bo jak się jeszcze spóźnię, to szlaban z Filchem gwarantowany.
Pognał do wieży po podręczniki i sam ruszył pod salę.
***
Po sprawdzeniu obecności McGonagall przeszła do tematu lekcji.
-Dzisiaj praktyka odejdzie na bok, a nauczymy się historii, którą każdy szanujący się czarodziej powinien znać. Porozmawiamy o odkrywcach w dziedzinie transmutacji...
I tu Harry się wyłączył. Siedział sam na końcu klasy pod oknem. Od czasu do czasu docierały do niego skrawki wypowiedzi profesorki, ale i tak nic z nich nie zapamiętał. Nie, nie był leniem. Po prostu nudziła go teoria, gdyby to było coś, co potem mógłby wykorzystać w praktyce, słuchałby, ale po cholerę mu wiedzieć kto odkrył coś tam?
Zapatrzył się w okno. Na błoniach panowała nienaturalna cisza, nawet wiatr nie zaburzał tego spokoju. Czasem nawet błonia muszą odpocząć od wrzeszczących uczniów.
Niebo było idealnie błękitne z jesiennym słońcem unoszącym się wysoko. To był na prawdę piękny widok, wyglądał jak obraz namalowany przez uzdolnionego artystę, albo jak chwila, w której czas po prostu się zatrzymał.
Z tego letargu wyrwało go uderzenie książką w głowę. Odwrócił się natychmiast wrogo nastawiony, ale widząc rozwścieczoną McGonagall natychmiast spotulniał.
-Potter! Możesz mi powiedzieć, co ty robisz?
-No...Wie pani... Wyglądałem przez okno, obserwując czy Śmierciożercy przypadkiem nie wychodzą z Zakazanego Lasu i...-wyszczerzył się.
-To nie wyjaśnia tego, że nie uważałeś na MOJEJ lekcji!
-Ale ja uważałem, jakże bym mógł tego nie robić!
-Potter! Grabisz sobie! Minus dziesięć punktów od Gryffindoru!
-Ale..
-W takim razie, co Samuel DeLion wraz z Tommy'm Nyerem wynaleźli?
-Eeee... - wręcz było widać, ja nagle jego mózg zaczął pracować. Profesorka tylko stałą nad nim z wargami zaciśniętymi w cienką linię. Ręka Hermiony już dawno wystrzeliła w górę.- wynalazł metodę tworzenia różdżki?
-Panie Potter, to niestety jest błędna odpowiedź. Minus pięć punktów. Panno Granger, poda pani prawidłową odpowiedź?
-Pan Samuel DeLion przyczynił się w transmutacji tym, że wraz z Tommy'm Nyerem wynaleźli sposób przemieniania się w zwierzę. Opisali dokładny przebieg i sposób w wielu książkach. Dzięki nim świat poznał "animagów" oczywiście nie oni sami wymyślili tę nazwę...
-Dobrze dziękujemy. Dziesięć punktów.
Kontynuowała swój wykład, a Harry tym razem udawał jako takie zainteresowanie. Niestety notować oczywiście zapomniał.
Po zajęciach ruszył do dormitorium odłożyć książki. Stanął przed Grubą Damą, przygotowując się na zimne spojrzenia. Nawet portret emanował niechęcią do niego.
Przemknął się ukradkiem, ale i tak kilka osób go zauważyło. Niby szlachetni Gryfoni, a obrabiają dupę na każdym kroku. Ahh ta miłość.
Dormitorium było puste. Odłożył książki do kufra i dopiero wtedy usłyszał rytmiczne pukanie. Dochodziło ono od strony okna. Winowajczynią hałasu była mała sówka. Od razu ją rozpoznał. Sierociniec. Szybko wpuścił ją i odwiązał list od jej nóżki. Nie czekała na odpowiedź, tylko od razu odleciała. Zdezorientowany spojrzał na pergamin.
Drogi Harry!
Mam nadzieję, że dobrze Ci się powodzi w szkole, że przyjaciele się od ciebie nie odsunęli. Słyszałam o twojej kłótni z Nathalią i Zackiem. Nie chcę się wtrącać w wasze relacje, ale szkoda utracić taką przyjaźń.
Ale nie po to piszę ten list. Mam Ci do przekazania bardzo ważną, mam nadzieję radosną wiadomość.
Niedawno pewna miła rodzina przybyła do nas i złożyła papiery.......

Doczytując cały list był w totalnym szoku. Szybko wsadził go do kieszeni jego szaty i pobiegł szukać kolorowowłosych. Musiał z nimi to przedyskutować. A do dyrektora uda się później. Bardzo szybko udało mu się ich znaleźć, kierowali się w stronę biblioteki.
-Poczekajcie!- zawołał.
Odwrócili się, a widząc jego stan, ni to przerażenie, ni to podekscytowanie, wiedzieli że stało się coś bardzo ważnego, ale jeszcze nie przypuszczali co.
______________________________________________________________
*wiem, że mieli z Ślizgonami, ale na potrzeby opowiadania zostało zmienione.

TA DAM! Następne rozdziały będą dłuższe, no i mogę wam powiedzieć, że w końcu główny wątek wkracza do akcji!
Obiecuję, że kolejny rozdział będzie dłuższy!
Dziękuję za te komentarze! Naprawdę, załatwiły porządną rehabilitację dla mojej zdruzgotanej weny.
Alex- widzisz, teraz pobiłam rekord szybkości haha ale do rzeczy. Twój komentarz bardzo mnie rozbawił. Myślałam o tym dopiero po wrzuceniu rozdziału, ale ja tak już mam. Najlepsze pomysły dopiero po fakcie ehhh :/ Czuję się zaszczycona, wybrana cokolwiek, really :D
Vlad- może jakoś ich wplotę ;) Cieszę się, że podoba Ci się. Mam już wiele planów co do Harry'ego, ale dowiecie się przy najbliższych rozdziałach :>
Marcheweczko - wiesz jak ja ciebie kocham, ale niestety te oczy nie podziałały :( Jak mnie poturbujesz to wyląduje w szpitalu i co? kto będzie tu wchodził raz na rok?

Jak widzę, większość z was domyśla się co będzie dalej, ale ja mimo wszystko was zaskoczę! O tak! Na pewno się tego nie spodziewaliście, co wymyśliłam! Chyba że ktoś jest równie psychiczny jak ja, ale to już inna sprawa.

Jeszcze raz przepraszam, że taki krótki, ale nie chciałam go bardziej męczyć. Obiecuję, że w następnym będzie się więcej działo.

Jak ktoś tu jeszcze zagląda- Komentujcie x

niedziela, 8 grudnia 2013

ŻYJE! NIE BIĆ!

Wiecie co.. Przyznaję się bez bicia, zaklęć torturujących ani avad, że porządnie zaniedbałam tego bloga, ale zanim ktokolwiek coś mi zrobi miałam małe problemy z komputerem i szkołą!
Przepraszam was! Myślałam później, że zapomnieliście o tym blogu i wiecie.. Jakoś dopadł mnie jakiś troll, który zjadał mi chęci na cokolwiek..
I teraz tak wchodzę patrzę na statystyki przygotowana na najgorsze... Otwieram w końcu oczy przerażona a tu zawał serca! Ponad 24 tysiące wyświetleń! Nawet nie wiecie, jak jestem wam wdzięczna za to!
Spokojnie, dokończę to opowiadanie! W końcu jak coś zacznę, zawsze kończę, a to jest dla mnie naprawdę ważne :)
No to pora na większe wyjaśnienia..
Pierwszy powód na mojej, hmmm, długiej mało powiedziane, nieobecności to problemy z bloggerem :/ nie mogłam się zalogować, a jak już się udawało, co chwilę znajdował jakieś błędy.. Ale teraz mam nadzieję, że już wszystko dobrze!
Drugi to jak można się dowiedzieć szkoła.. Przerasta mnie. Nie ma mnie od 7 do 19 w domu, więc jak tu jeszcze wcisnąć czas dla siebie? Już i tak cierpię na bezsenność, objawy depresji, ale to nie pamiętnik, nie ma co pisać o tym...
No i trzeci powód, który jest w miarę świeży to to, iż zgłosiłam się do konkursu ogólnopolskiego. Jest to konkurs talentów, w dziedzinie prozy i literatury, co jak można się domyślić, akurat ja wybrałam prozę. Muszę napisać 2 utwory i dopiero 1 skończyłam, ale gdy tylko oddam prace, zakasam rękawy i biorę się za Okrutny Los! Tak! Brawa!
A więc ogłaszam wszem i wobec, że Harry Potter i Okrutny Los zostaje oficjalnie odwieszony! (ciekawe na jak długo ;___;)
Znacie jakąś fajną szabloniarnie? Bo jak można było zobaczyć, moje chęci do tworzenia szablonów... marnie skończyły ;)
Mam nadzieję że nowy rozdział będzie jak najszybciej!
No i że jeszcze ktoś tu wchodzi i będzie komentował ;)
KOCHAM WAS! NIE ZAWIEDŹCIE MNIE TAK JAK JA WAS!