czwartek, 30 stycznia 2014

Rozdział 17

Rozdział dedykowany kochanej Idril, która tak bardzo upominała się o niego :) Przepraszam, że szybko nie mogłam spełnić twoich oczekiwań, złośliwość rzeczy martwych :/



Nathalia Campbell siedziała na parapecie w dormitorium dziewczyn. Było już grubo po północy. Obserwowała księżyc i gwiazdy rozświetlające ten mrok. Zawsze lubiła noc. Była taka cicha i spokojna, każdy mógł się skryć w jej ciemności. Dla jednych jest przerażająca, a inni uważają ją za fascynującą. Ona zdecydowanie należała do tej drugiej grupy. 
Lecz teraz nie rozmyślała nad pięknem tej pory. Zastanawiała się, czy naprawdę cieszy się z tego, że wyjedzie do Ameryki? Przecież będzie musiała zostawić wszystkich swoich przyjaciół. Racja, nie będzie tam sama tylko z Harrym, ale co to za różnica? Wytłumaczcie, jak można zostawić swoich wszystkich przyjaciół? Ale niestety ona nie miała na to wpływu. 
-Dlaczego nie śpisz?- odwróciła się, patrząc kto również nie ma dobrego snu. Missy wpatrywała się w nią swoimi dużymi oczami.- A z resztą nie musisz odpowiadać. Domyślam się. Martwisz się tym, że nas opuścisz?- Niepewnie kiwnęłam głową.- Nie ma po co. Przecież są jeszcze listy i na pewno nowi opiekunowie pozwolą nam się spotkać przykładowo w wakacje. Korzystaj z okazji, zawsze chciałaś lecieć do Ameryki, zwiedzić wszystkie Stany. Nie pamiętasz już, jak u Ojczulka planowałaś wyjazd?
-Tak, ale to miało być całą ekipą! Wiem, że będzie ze mną Harry, ale mieliśmy jechać wszyscy! Nie chcę was zostawiać! Przecież razem przeszliśmy większość życia, bawiliśmy się i broniliśmy siebie nawzajem. Pamiętasz jak się włamaliśmy do domu premiera, bo chciałyśmy zjeść jabłko i nikt nas nie przyłapał? Ja chcę więcej takich przygód! Nie chcę was opuszczać!
Nic nie powiedziała tylko zgarnęła mnie w ramiona. Nawet nie zauważyła, kiedy łzy zaczęły wypływać z moich oczu. Nie chciała okazywać swojej słabości, każdy uczył ją, że w życiu nie można być słabym, ale teraz te wszystkie zasady miała głęboko w dupie. Potrzebowała tego.
-Wiesz- szepnęła- Zawsze mogę zabrać ekipę ze sobą i uciekniemy z Hogwartu w jakiś weekend, specjalnie do ciebie. Nie zostaniemy przyłapani. Tak jak u premiera. Pamiętaj, nigdy cię nie zostawimy.
Spojrzała w jej piękne miodowe oczy, które teraz były przepełnione smutkiem. Szybko Ruda otarła łzy i starała się wymusić uśmiech, co chyba nie bardzo jej wyszło.
-Mamy jeszcze tydzień dla siebie, przecież to dużo czasu! No i musicie poznać w końcu Czarnego! Trzeba będzie w sobotę wymknąć do klubu. W końcu trzeba jakoś uczcić te nasze niezapomniane lata!
Missy uśmiechnęła się, widząc zapał jej przyjaciółki. Czasem stara się ukryć targające nią emocję za wszelką cenę, ale wtedy można z niej czytać jak z otwartej książki dla dzieci.
***
Za górami, za lasami, za siedmioma rzekami.... Co ja piszę! To jest tu, w Wielkiej Brytanii, teraz w nocy! Miejsce do którego się przenieśliśmy jest otoczone grozą i tajemnicą a jednocześnie pięknem. Stoimy obok młodego nauczyciela w niewielkiej szkole.... Nie! Nie prawda! To jest wszystkim znany Severus Snape, nauczyciel Eliksirów w Szkole Magii i Czarodziejstwa Hogwart! 
Dobrze, czyli już wiemy kogo obserwujemy. Ale gdzie jesteśmy? Stoimy w wielkim ogrodzie. Wokół smukłe, jakby dumne drzewa i krzewy przystrzyżone w różne artystyczne figury. Wszędzie otaczają nas czarne róże. Piękne kwiaty, jakżeby można ich nie kochać? Patrząc wgłąb ogrodu można było zobaczyć białą altanę, z której zapewne rozciągał się przepiękny widok na ogród i góry za nami. Pewnie właściciel posiadłości kochał tam przebywać, siadając z książką i dobrym winem o zachodzie słońca. Z chęcią bym tam poszła, ale niestety nie mogę się oddalać od naszego profesora. 
Podeszliśmy kawałek ścieżką usypaną z drobnego żwiru i z drzew wyłoniła nam się rezydencja gospodarzy. Można spokojnie nazwać ją pałacem. Zbudowana z białego marmuru, na styl średniowiecza. Powiem szczerze, że robiła niezłe wrażenie.
Ja tu gadu gadu, a profesorek poszedł sobie! Co za cham! Ej poczekaj na mnie! No tak, zapomniałam, on mnie nie słyszy. Przecież jestem tylko zwykłym duchem, który wam opowiada co się dzieje. Bez was nie istnieję ja. Proste.
Dogoniłam go wreszcie. Zaraz zaraz. Co on tak się wpatruje cały czas w jedno miejsce? O! W drzwiach stoi pewien mężczyzna, którego chłodne spojrzenie nawet mnie przeraża. Jego szare tęczówki są szare jak stal, a długie blond włosy i sztywna sylwetka dopełniają obrazu zamożnego arystokraty. To oczywiście szanowny pan Lucjusz Malfoy! Z tym jego sławnym na cały świat ironicznym uśmieszkiem!
-Dobry wieczór, Severusie.
-Raczej chciałeś powiedzieć dobrej nocy, Lucjuszu.
-Severusie, ostatnio stałeś się zbyt marudny.
Ah ten jad lecący na prawo i lewo! I te spojrzenia! Jestem w swoich klimatach teraz! Muszę uważać, aby znowu się nie zagapić, bo znowu bez ostrzeżenia ruszyli.
Idziemy korytarzami ciemnymi i jasnymi, wąskimi i szerokimi, normalnie jak w jakimś labiryncie. Nie mogę ich zgubić, bo potem nie trafię do wyjścia! Mamusiu, ratuj mnie! W co ja się wpakowałam.
Yh przeleciałam przez nich! Czemu się zatrzymali?! Nie lubię tego uczucia. Jest tak jakby... jakby wejść do obślizgłych kanałów. Nie rozumiem duchów, którzy to kochają. Obrzydliwe.
-Proszę.
Ten głos. Mogę się założyć że nawet w piekle takiego nie usłyszysz. Przepełniony zimnem i okrucieństwem, zapowiadający godziny nieustających tortur, zwiastujący anioła śmierci. Tak, ten głos może należeć do tylko jednej osoby. Ale czy na pewno osoby? To już nie jest człowiek, a raczej potwór. Ciekawe co on robi w Malfoy Manor... No tak, przecież jest ich panem, może przebywać wszędzie.
-Panie, wzywałeś nas.
Ten widok zapamiętam do końca mojego marnego żywota jako duch. Lucjusz Malfoy i Severus Snape pokłaniają się i drżą ze strachu, potulni jak dwa baranki. Aż żałuję, że nie wzięłam aparatu. Taka rzadkość, a ja tego nie mogę uwiecznić.
-Tak. Chciałem z wami porozmawiać na osobności.
Zmieniam zdanie. Chcę stąd uciec! Jak oni mogą być tak spokojni?! Powietrze jest aż przesiąknięte czarną magią, chłodem i okrucieństwem! Do tego jego syczący głos i gadzia twarz!
-Severusie, jak sobie radzisz z ważeniem eliksiru?
-Jest już w ostatniej fazie Panie. Za kilka dni powinien być gotowy i wystarczy przeprowadzić odpowiedni rytuał, który trzeba będzie odnawiać co jakiś czas. Sam powinieneś sobie poradzić, Panie.
-Doskonale. A co z naszym kochanym Albusem?
-Jest strasznie rozkojarzony po ostatniej wiadomości. Nie wie jak ma naprawić swój błąd. Harry Potter wraz z pewną dziewczyną z sierocińca zostali adoptowani i zmuszeni do przeprowadzenia się do Ameryki za kilka dni.
Czy te czerwone oczy nie zaiskrzyły radością? Tak, tam pojawiła się radość z satysfakcją! Teraz to naprawdę żałuję, że nie wzięłam aparatu. Ale zaraz zaraz... Dlaczego on miałby się z tego cieszyć?
-Dziękuję Severusie. A jak z tobą, Lucjuszu?
-Draco jeszcze się do mnie nie zgłosił, czego bardzo żałuję. Naprawdę się na nim zawiodłem. Ale cóż, jak pofatyguję się do Hogwartu, będzie zmuszony pójść ze mną i poniesie surową karę. Co do nauczycieli, odnowiłem kilka starych znajomości. I z małą pomocą galeonów zgodzili się podjąć współpracy. Skrzaty już kończą przygotowywać Ciernisty Dwór, Panie.
Czy Snape się przypadkiem nie wzdrygnął? Czekajcie, Ciernisty Dwór, Ciernisty Dwór..... Jedna z posiadłości Czarnego Pana, tam trafiali najważniejsi więźniowie i z reguły już nie wychodzili o własnych siłach. Twierdza nie do zdobycia, przesiąknięta cierpieniem i krwią ofiar. Niezbyt przyjemne miejsce. Ciekawe, co oni planują?
-Dziękuję Lucjuszu, mam nadzieję, że uda ci się Dracona naprowadzić na właściwą drogę. Możecie odejść.
Wreszcie koniec tego małego zebrania? Pokłonili się i wychodzą z tego okropnego miejsca. Uciekam razem z nimi.
-Dobranoc, Severusie.
Jeny wolność! Świeże powietrze! Zdecydowanie w środku za bardzo cuchnęło Czarną Magią. Żegnam was!
***
Przepraszam za wszystko. Za opóźnienie, spowodowane spalonym zasilaczem i problemami w serwisie, za taką małą ilość głównych bohaterów ale uważałam, że to też jest potrzebne. No i również za powalającą wręcz długość rozdziału (czujecie ten sarkazm?), ale po prostu chciałam jak najszybciej dodać.
W nocy dopiero dodany, wynik mojej ukochanej przyjaciółki- bezsenności ;> i tego, że komputer dostałam dopiero o 20, ups.
Dziękuję za wszystkie komentarze. Wiem, że mam dla kogo pisać :)
Ciekawa jestem, jak zareagujecie na późniejsze zdarzenia :D Jestem pewna, że tego w życiu nie będziecie się spodziewać! Chciałabym wam uchylić rąbka tajemnicy, ale wiecie, to już nie będzie niespodzianka :D
Kocham was, moje Wizzardy ♥

Alexandra Black