wtorek, 25 grudnia 2012

rozdział 11

*kursywą będą zapisywane myśli.

rozdział 11

<koniecznie włączyć muzyczkę aby nadać nastrój ^^>

Był przerażony. Przecież z Malfoyem są wrogami od dzieciaka! Od małego brzdąca! A teraz co? Ma się niby z nim zaprzyjaźnić? Innych jeszcze by strawił, ale Malfoy? Przecież to potencjalny śmierciożerca! Ale Nata i Coles mu zaufali, więc może ja też powinienem? A jak ta ich historia, co mu opowiedzieli była wyssana z palca i tak na prawdę oni też będą w przyszłości śmierciożercami? Nie wiedział co ma myśleć. Był zagubiony. Czy zaufał nieodpowiednim osobom? A może to ja świruję?
-Harry...- odezwała się przerażona Nathalia z łatwością odczytując jego myśli z oczu- Wszyscy tu obecni są godni zaufania i zgodzili się zakopać topór wojenny...
Nie zdążyła dokończyć, ponieważ nie miała już do kogo. Potter wybiegł z pomieszczenia i nie wiadomo było w którą stronę się kieruję.
-O Merlinie, przecież on nie zna okolicy, ludzie go nie znają, może mu się coś stać!-panikowała panna Campbell
-Ruda nic mu nie będzie, znajdziemy go- uspokajał ją Blaise.
-Mówiłem wam że tak będzie, przecież my się nienawidzimy od momentu gdy na siebie spojrzeliśmy, mimo że ja próbowałem jeszcze się z nim zaprzyjaźnić- oznajmił Draco.
Coles nie czekał jak skończą tą dyskusję, Nie ma sekundy do stracenia, jeszcze się natknie na śmierciożerców. Biegł na złamanie karku szukając go. Dostał olśnienia, wyciągnął różdżkę i rzucił zaklęcie szukające. Jest...
Harry biegł przed siebie. Wiedział że jego przyjaciółka, odgadła większość jego myśli, ale zapomniała o jednej, chyba najważniejszej... Nie wiem czy mogę ufać im jeszcze... Mówiła że wszyscy są godni zaufania, a jak wszyscy są śmierciożercami? To są sobie godni zaufania, ale mnie w to nie wciągną!
Nie wiedział gdzie biegnie. Wybiegł z klubu na ulicę. Było już ciemno, nikt już nie chodził po tej ulicy, a czy ktokolwiek by się kręcił po niej? Jak już jest ciemno i nie wiadomo jakiego typa się spotka?
Zatrzymał się na rozstaju dróg. Po chwili namysłu pobiegł w prawo. Już zupełnie nie wiedział gdzie jest, okolica nic mu nie mówiła. To jest coś typu mugolski Nokturn... Od czasu do czasu biegnąc spotykał jakiś podejrzanych typów, ale ci tylko śledzili go wzrokiem. Dobiegł nad strumyk. Osunął się po drzewie. Nie mam już komu ufać...
Zack biegł zdyszany. Już znajoma postać majaczyła mu na rozstaju... Błagam wybierz lewo inaczej może to się źle skończyć dla nas obojga... Nieeeeeee....
Jednak wybrał to cholerne prawo. To była ulica gangu z którymi elita miała na pieńku. Cóż, czego się nie robi dla przyjaźni. Dystans między nimi powoli się zmniejszał, mimo że nadal był ogromny. Może jeszcze uda się go sprowadzić do klubu.
Dotarł nad rzekę, już nie biegł bo widział że Harry siedzi pod drzewem i rozmyśla. Nie chciał go przestraszyć i tak już ich przyjaźń wisi na włosku. Wysłał cicho patronusa do Natki że odnalazł Pottera żeby szybko doszła do nich.
Od razu zobaczył jak bezszelestnie się teleportowała i podeszli do Wybrańca.
-Harry, proszę daj nam wytłumaczyć- Tym razem to Coles spróbował nawiązać rozmowę.
-Dobrze wiecie, jak trudno zdobyć moje zaufanie, Nathalia nie przerywaj mi proszę, muszę się wygadać- mówił Harry z pustym wzrokiem, utkwionym w jakimś punkcie w strumyku.- Nie ufam byle komu, a wam zaufałem, bo mi pomogliście. Nie interesowało mnie, że jesteście Ślizgonami, że możecie być zwolennikami Voldemorta i działacie na jego polecenia. Niestety zapomniałem, że Ślizgoni to podłe kreatury, których nie obchodzi los innych osób. Miałem nadzieję, że wy nie jesteście nimi. Ale jak każdy Ślizgon, musieliście mieć w tym swój własny cel. Mam wrażenie, że ta cała szopka z naszą przyjaźnią jest ukartowana. Teraz przejrzałem na oczy, chociaż myślałem, że zrobiłem już to dawno, ale nadal byłem manipulowany tym razem przez osoby, które uważałem za przyjaciół. Pewnie chodziło wam o to, aby zamącić mi w głowie, że jesteście idealnymi przyjaciółmi, żebym zaprzyjaźnił się z wami i z tą wasza elitą. Nie obchodzi mnie czy tam są znajome osoby, czy nie, ale gdy próbowaliście mnie zaprzyjaźnić z Malfoyem zrozumiałem... zrozumiałem że to wszystko było ukartowane. Jakoś wam nie uwierzę, że Malfoy nie jest podłym draniem, który nie jest śmierciożercą. To wszystko co miałem wam do powiedzenia. Postaram się nie wchodzić wam w drogę. Mam tylko jedną ostatnią prośbę i znikam z waszego życia. Powiedźcie mi jak dotrzeć do sierocińca i już znikam.
- Potter co ty sobie ubzdurałeś w tej pustej bani?- wybuchnęła Campbell- Myśleliśmy, że jesteś mądrzejszy i godny zaufania! Niby to wszystko było ukartowane tak?! To wtedy byśmy ci nie żalili się z problemów, nie pomagali ci wyjść z dołka, ponieważ sam mógłbyś się dobić!
- Jakoś ci nie wierzę teraz!- podjął się kłótni Harry- Te wszystkie według ciebie dowody, to wszystko przecież może być ukartowane! A ty mnie jeszcze w tym utwierdzasz!
-Stary, ale co ci odbiło?! My nie chcieliśmy, aby to tak wyglądało!- dołączył się Coles- Chcieliśmy po prostu połączyć ciebie z elitą, żeby nie dzielić nie potrzebnie czasu na was osobno, jeśli wiemy, że się dogadacie ale jednak się myliliśmy! Bo Wybraniec nie chce pozbyć się stereotypów nabytych na dywaniku u Dropsa?!
-Nie jestem pieprzonym Wybrańcem! Trzeba było dalej kręcić tą szopkę! Dziękuje za wspaniałe urodziny! Wreszcie przejrzałem na oczy!
-Ale Harry...-Nathalia nie mogła uwierzyć, że to koniec.
-Już nie jesteśmy przyjaciółmi panno Campbell, nie musicie mi pomagać, sam odnajdę drogę powrotną. Najlepiej będzie gdy o sobie zapomnimy.
- Harry, ale my nie damy rady zapomnieć o tych szalonych chwilach spędzonych razem! Dzięki tobie otworzyliśmy się! Staliśmy się zupełnie innymi osobami!
-Nathalio najlepiej zapomnieć, i ty Zachariaszu też zapomnij, to będzie najlepsze dla nas wszystkich. Już nie będziecie musieli dzielić czasu pomiędzy mnie i elitę. Żegnam.- powiedział przez ramię kierując się wzdłuż rzeki.
Byli przyjaciele stali zszokowani. Nie mogli uwierzyć, że to koniec tej zwariowanej i szalonej przyjaźni. Widocznie tak miało być.
Nathalia nie wytrzymała. Wybuchnęła płacze i chciała pobiec za nim, zatrzymać, przeprosić i poprosić aby jednak wrócił do nich, ale Zack ją zatrzymał.
-Już nic nie możemy zrobić, przynajmniej próbowaliśmy.-szepnął do jej ucha Zack.
Wybuchnęła jeszcze mocniejszym płaczem.
***
Harry szedł przed siebie. Nie wiedział gdzie idzie, szedł po prostu przed siebie. Narzucił na siebie kaptur, ponieważ jak na złość zaczął padać deszcz. Koszmar...
Nie myślał, nie czuł, miał dość życia. Nie miał komu ufać. Jeszcze na początku roku miał Syriusza, Hermionę i Rona, mógł się wygadać Dumbledorowi, a teraz... Syriusz nie żyje, Hemiona i Ron podążają ślepo za Dropsem, a ten sam jest Starym Manipulatorem.
Szedł tak jeszcze długo, przemókł i jeszcze się zgubił w tym wielkim mieście.
-No, no, no, czyżby Wybraniec nie miał się gdzie podziać?- usłyszał cichy głos przed sobą.
Kilka metrów przed nim była ławka a na niej blondwłosy chłopak z kapturem na głowie.
Nie pytał skąd go zna, każdy czarodziej wie że jest Wybrańcem.
-Jestem Scorpius, nazwiska nie podam, bo tutaj się nie mówi na głos takich rzeczy. Siadaj, widzę przecież, że się zgubiłeś.
Więc usiadł, wpatrywając się w Scorpiusa. Nie znał go wcześniej, ani go nie widział, tego był pewien, mimo że on był na oko rok starszy od niego.
- Jestem w Londynie od nie dawna, chociaż, muszę przyznać, dość często cię widywałem z rudą i fioletowowłosym. Gdzie oni się teraz podziali co?
-Oni nie są moimi przyjaciółmi, jeśli o to ci chodzi.
-TERAZ  nie są, ale wcześniej byli, nie oszukasz mnie. Pokłóciliście się pewnie, a widać po tobie, że nie dawno.
-Nie twoja sprawa.
- Oj czyżby Złoty Chłopiec stał się pyskaty? Nie podążasz już ślepo za Dumbledorem co?
-Nie nazywaj mnie tak! Nie jestem żadnym Złotym Chłopcem!
-Sądząc po tobie to już nie podążasz za Dropsem- wpatrywał się z zainteresowaniem w Pottera- Widzę, że nie wiesz jak dotrzeć do Sierocińca?- nie czekając na jego odpowiedź wstał i rzucił przez ramię odchodząc- Idziesz do końca wzdluż rzeki, dotrzesz do Głównej, a potem w lewo i myślę że dalej trafisz. 15 min drogi.
I odszedł, zatapiając się w mroku nocy.
^^^
Wyjątkowo szybko nowy rozdział prawda? To dlatego że tak szybko komentarze się pojawiły ^^. Trochę smutny, ale tak już miałam w planie. Zapowiedź kolejnego rozdziału, zaktualizuję jutro bo dzisiaj nie mam już sił ;p. 
awesome- widzę nową czytelniczkę ;p albo starą tylko teraz komentuje ;d jak widzisz ciąg dalszy szybko jest :*
Vlad Dracula I- Widzisz długo nie trzeba było czekać, mam nadzieję że długość pasuje ;d
Szalona Marzycielka- Ciąg dalszy jest ;d Nie musisz mi tak pochlebiać ^^ Napewno nie jest aż tak dobre ;d i jak widzisz wena pozostała :D

Nie przyzwyczajajcie się do tak szybkich rozdziałów, ponieważ będę musiała klawiaturę oczyścić i naprawić bo zaczyna szwankować :/ Trzymajcie kciuki aby się udało! Liczę na wiele komentów i lajkować na facebooku, bo tam też będą się pojawiać zapowiedzi i informacje kiedy miejwięcej nowy rozdział!

Wesołych Swiąt!

p.s. Mam już dośc tego żarcia, zaraz pęknę, a jeszcze we mnie wpychają xD A wy?

poniedziałek, 24 grudnia 2012

rozdział 10 cz.2

10cz.2 

Harry nie spodziewał się czegoś takiego. To było niesamowite, wszyscy ludzie się razem bawili nie patrząc na to kto jest kim!
Tak się zamyślił ciesząc oczy widokiem, że nie zauważył jak ktoś go nawołuje.
- Halo Czarny jesteś tam? Musimy ci jeszcze kogoś przedstawić..... czy ty mnie słuchasz?- wydzierał się Coles.
-Dragon to logiczne, że ciebie nie słucha, ponieważ ciebie nikt nigdy nie słucha!
Zack aż poczerwieniał ze złości, ale nie było mu dane odpowiedzieć, ponieważ odezwał się Harry.
- Tu jest cudownie!
-Wiemy, wiemy, inaczej byśmy cię tu nie przyprowadzili. A teraz chodź musisz poznać elitę, do której ty na pewno nie długo dołączysz.- odpowiedziała Nata.
Wyszli z sali i weszli w jakiś ciemny korytarz.
-Tylko prosimy nie denerwuj się, nie wszczynaj awantur to oni też nie będą się rzucać- prosiła rudowłosa.
- Ruda ale o co ci chodzi?
-Sam zobaczysz.
Przeszli ciemnym korytarzem, później po schodach w górę i doszli do podwójnych drzwi.
-Czarny....
-No już dobrze!
Weszli, Nathalia i Zack poszli dalej nawet nie zauważając, że przyjaciel stanął zszokowany w progu. Pytacie się pewnie dlaczego? Co go tak zszokowało? A nie lepiej powiedzieć KTO go tak zszokował. Tak zdecydowanie lepiej brzmi. Wiem, przedłużam, przynudzam, jak kto woli, ale tak pasuje. 
Pokój był utrzymany w odcieniach szarości, po środku stał mały stolik, a wokół niego kanapy i fotele. Na ścianie wisiał telewizor w komplecie z kinem domowym, na stoliku kilka laptopów, pod ścianami najróżniejsze książki. Pomieszczenie wypełnione było światłem, wpadającym przez duże okna .
No i tu dochodzimy do sedna zaskoczenia pana Pottera. Na kanapach siedziało kilka osób, które w różnym stopniu znał. Większość osób było z Hogwartu, gdzie przeważała ilość Ślizgonów, było też kilka Krukonów, i co go zdziwiło jeden Gryfon, prawdopodobnie rok starszy. Spytacie się pewnie jak ich rozpoznał? Otóż byli ubrani dzisiaj w kolory swojego domu, nie wiadomo czy tak są zawsze, czy tylko na tą okazję. Gryfona znal z Pokoju Wspólnego, Krukonów kojarzył z lekcji tak jak Ślizgonów, ale niektórych znał. Rozpoznał tam Draco Malfoya (?!) Blaise'a Zabini'ego, Teodora Notta i jedną z nielicznych dziewczyn Milicente Bulstrode. Prawdopodobnie jeszcze nie zauważyli jego obecności, bo siedzieli do niego tyłem i oglądali jakiś film (?!). Jego przyjaciele  przywitali się z nimi serdecznie po czym nata zwróciła się do Harry'ego
-Dlaczego tam stoisz? Chodź Harry, trzeba się zapoznać.
Reszta dopiero teraz go zauważyła i odwróciła się w jego stronę, a on nie wiedział co teraz ma zrobić.
***
Tak jak obiecałam rozdział jeszcze dzisiaj został dodany. Dziękuje za tyle komentarzy, które bardzo mi pomogły w odbudowaniu weny :**
Vlad Dracula I- widzę nowego czytelnika :P Trochę późno druga część, ale trudno, mam nadzieję że wytrwałeś :P.
Ruda- cieszę że ci się podoba :) Co do twoich nadziei to niektóre się spełnią a niektóre nie. Na pewno zbuntuje się i odpłaci sie Dropsowi ale to tylko wierzchołek góry lodowej :D Nie będę zdradzała calego planu :P.
Szalona Marzycielka- cieszę się że mam kolejną fankę :D Mam nadzieję, że będziesz komentować :P NIestety wena mnie opuściła,ale jak widać wróciła ;)
xxx- Odpowiem krótko: Tak, wyjaśniło się w rozdziale, Nie, Tak, nie wiem, postaram się aby tak xD Komentuj dalej ;)
Setsuka Heel-  dziękuje za tyle komplementów :P Ale nie uważam żeby było aż tak dobre. Ale to wasza opinia.

Jak już pewnie zauważyliście (albo nie) w stronach bocznych pojawił się nowy link. Do mojego konta na facebooku ;) Będę tam zamieszczać informacje dotyczące bloga i takie tam różne bzdety. Proszę lajkować, bo po tym będę też patrzyła ile konkretnych osób wchodzi tu i czyta, bo po ogólnych statystykach nie mogę tego stwierdzić :P

Pozdrawiam wszystkich i życzę wesołych świąt!

czwartek, 22 listopada 2012

rozdział 10 cz.1

ROZDZIAŁ NIEBETOWANY!
muzyczka <Linkin Park- Bleed It Out>

Rozdział 10


Pojechali razem do klubu. Harry trochę się bał, że jego zdrowie psychiczne może ucierpieć, ale nawet się gdyby próbował uciec to i tak by go odnaleźli i zaciągnęli siłą. Więc pozostało mu tylko zdać się na ich łaskę.
 Podjechali na jakieś mroczne i opuszczone osiedle. Roztaczała się tu aura tajemnicy i grozy. Mimo wszystko Potter bardzo dobrze się czuł w takich miejscach. Widocznie zbyt długo przebywał ze ślizgonami. Taa... Niedługo to ja też zostanę ślizgonem! Uśmiechnął się ironicznie, Ja przecież pasuję jak ulał do domu Węża. Mogłem posłuchać się tiary i nie nalegać aby przyjęła mnie do Gryfonów. Teraz to wiedział, ale wtedy był nic nierozumiejącym dzieckiem, który dopiero poznawał świat czarodziejów.
-No jesteśmy na miejscu!- krzyknął uradowany Zack.
-Fiołeczku kochany, nie podniecaj się tak bo okolica na tym ucierpi!- odparł rozbawiony Harry.
-Ja ci dam Fiołeczka!
Gonili się po całym podwórzu. Nata tylko stała i śmiała się z nich. Nie próbowała ich powstrzymać, bo sama by się w to wplątała i nie wiadomo co by z tego wynikło.
-Zdrajczyni!- krzyknął zdyszany Harry w jej stronę.
-Ja nic nie robię!
-Właśnie o to chodzi!
Biegali śmiejąc się i wrzeszcząc, aż dziw że jeszcze nikt na nich nie nawrzeszczał. W końcu jednocześnie upadli na ziemię, śmiejąc się jak opętani.
-Chodźmy już bo pewnie na nas czekają.
Weszli do budynku Od razu w ich uszy uderzyła głośna, rockowa muzyka. Na nie wypowiedziane pytanie odpowiedziała mu Nathalia.
-Zaklęcia wyciszające. Chodzą tu też mugole ale i czarodzieje, chociaż ich jest mało, spokojnie są zaufani.
Przeszli przez korytarz i weszli do wielkiej sali. Znajdował się tam wielki bar, niezliczona ilość stolików, wielki i kolorowy parkiet na którym tańczyło wiele osób, konsola DJ-a oraz wiele efektów świetlnych.
Natalia obserwowała reakcję Harry'ego. Wiedziała że jest z niego wielki imprezowicz i dowcipniś, ale nie wiedziała jak zareaguję na klub, a jeszcze bardziej bała się reakcji, gdy przedstawi mu elitę. Było tam kilka znajomych osób, ale wcześniej uzgodnili, że zakopią topór wojenny.
Na razie wszystko szło dobrze. Ciekawe jak prezent go zszokuje! Zachichotała cicho.

****Przepraszam że tak długo nie dodawałam rozdziału, ale nauczyciele zawalili mnie sprawdzianami. Codziennie! Nawet czasu nie mam dla siebie. No ale cóż począć.... Dlatego postanowiłam że już za długo czekacie na nowy rozdział i podzieliłam go na dwie części. 
Odpowiedzi na komentarze:
Alex Smile- Mam nadzieje że będziesz wytrwałym czytelnikiem i komentować będziesz dalej.... Na pewno wejdę na twojego bloga ;) 
Setsuka Heel- Wiem że onet jest przeklęty :D Sama tego doświadczyłam. Dzięki że mimo wszystko komentujesz :D Widzę że komuś zależy :D

ruda- Oj Harry się zmieni i to diametralnie.... Nadal się zastanawiam czy zmienić mu dom. Liczę na pomoc ;) A z zainteresowań sztuką wyniknie nie jedna niespodzianka.... Wszystko przed nami xd
Jeszcze raz dziękuje za komentarze ;) Drugą część postaram się dodać jak najszybciej. Pozdrawiam :D

P.S. Przepraszam za problemy z czcionką ;)

piątek, 5 października 2012

rozdział 9

No i w końcu rozdział się napisał. Miałam małą przerwę w nauce i ją wykorzystam. Postaram się zastosować do rad i przepraszam za ten błąd i inne, które się pojawiły i na pewno się jeszcze pojawią. 

justusia- dzięki za wytknięcie błędów. Bardzo mi pomogły i postaram się poprawić. A co do prezentu Zmierzch to nie pomyślałam, nie mogłam wymyśleć, bo to od mugoli i jest większy problem. Mam nadzieję że zrozumiesz.

Ringo Sensei, Setsuka Heel- Tobie też bardzo dziękuje za wytrwałość i że wytrzymałaś ze mną co jest bardzo trudne, i za to że nadal jesteś ze mną mimo że mogłaś odejść po tej utracie konta. Masz po części rację: specjalnie popełniłam błąd ortograficzny, jak to Hagrid. 

Wyjątkowo wzięło mnie na podziękowania! Straszne ja i oficjalne podziękowania! Po prostu nie dopuszczalne! 

Dobra koniec gadania czas przejść do naszego długo wyczekiwanego rozdziału!

P.S. Jak macie konto na facebooku to proszę lajkujcie tu: 
http://www.facebook.com/OszalalamBoHarryPotter.
Taki Fanpage :)

ROZDZIAŁ NIEBETOWANY!

Rozdział 9

Harry siedział na parapecie w swoim pokoju i rozmyślał. Rozmyślał nad swoim życiem, w którym wiele się zmieniło. Nie był już tym samym Harrym Potterem co jeszcze na początku roku szkolnego. O nie... Wiele się zmieniło od tamtego czasu.
Znienawidził Dumbledore'a, za to że jest starym cholernym manipulatorem, który kłamie i oszukuje wszystkich dookoła a oni chodzą za nim jak wierne pieski. Właściwie stary Drops niczym się nie różnił od Voldemorta. Taki sam stary zgred, który wszystkich krzywdzi i rząda aby się jego słuchali.
Nie chciał już zostać aurorem. Co to, to nie. Teraz raczej go ciągnie w kierunkach artystycznych. Uwielbiał tworzyć sztukę: śpiewać, komponować, nawet rysować. Taak, to zdecydowanie jego kierunek. Pewnie zastanawiacie się czemu zrezygnował że swoich marzeń dzieciństwa? To nie były jego marzenia, one były wmówione przez Dropsa. Aż w końcu przejrzał na oczy.
A Ron i Hermiona.... Czy oni są jego prawdziwymi przyjaciółmi? Na pewno nie. Tak jak Ginny. Oni działali na rozkazy Trzmiela. Doskonale pamiętał gdy w tamtym roku, w wakacje podsłuchał zebranie Zakonu...
Harry obudził się w środku nocy. Znowu miał wizję jak Voldemort torturuję jakąś rodzinę.... Chyba mugoli. Trudno i tak nic na to nie może poradzić. Miał ochotę teraz się czegoś napić żeby opłukać zdarte gardło. Zszedł do holu i już miał wchodzić do kuchni, gdy usłyszał głosy dobiegające zza drzwi. Przystanął i zaczął się przysłuchiwać.
-Hermiono, Ronie, Ginny znacie nasz plan. Macie nadal przyjaźnić się z Potterem, a ty Ginnerwo możesz spróbować zawładnąć jego sercem. Jak się uda będzie jeszcze lepiej.-mówił Dumbledore. Harry stał zszokowany. Żył w jednym, wielkim kłamstwie! Chciał uciec stąd jak najdalej ale się wstzymał może dowie się jeszcze czegoś...
-Ale Albusie po co ta cała maskarada przecież Harry zasługuję na prawdziwych przyjaciół, a nie na takich z przymusu...
-Milcz Syriuszu! Doskonale wiesz że Harry musi umrzeć, żeby potem my moglibyśmy wkroczyć do akcji. A łatwiej będzie go wysłać na śmierć, manipulując nim.
-Albusie, Syriusz ma rację! Nie możesz tak wykorzystywać chłopaka!
-Remusie, myśl rozsądnie, to dla jego dobra...
-WYSŁAĆ NA PEWNĄ ŚMIERĆ?! TO JEST DLA JEGO DOBRA?! JESTEŚ CHYBA CHORY!!!-wrzasnęli Łapa i Lunio.
-Ciszej Potter śpi jeszcze się przebudzi...-syknęła Molly
-NO I O TO CHODZI! ZARAZ TAM PÓJDĘ I WSZYSTKO MU POWIEM!
Usłyszał szuranie krzesłem i kroki dwóch osób. Pewnie Huncwoci chcą zrealizować swój plan, już Harry chciał uciec na górę żeby nikt go nie wykrył gdy..
-Petrificus totalus!- dwa spokojne głosy, chyba trzmiela i Moddyego.
-Syriuszu, Remusie, nie mogę wam pozwolić abyście zniszczyli mój plan, nad którym spędziłem 15 lat swojego życia. Nie bójcie nie wymażę wam pamięci, nie jestem aż tak okrutny, tylko małe zaklęcie wiążące język...involvunt lingua!*
A no i jeszcze małe zaklęcie abyście zapamiętali że nie wolno się sprzeciwiać Albusowi Dumbledorowi... Silencio** tak dla pewności że Harry się nie obudzi... Crucio!***
Harry stał zszokowany. Dumbledore... jak on mógł?
-Molly mogłabyś sprawdzić czy Harry jest u siebie?
-Dobrze Albusie.
Harry szybko i cicho pomknął do swojego pokoju i udawał że śpi...
Harry od tamtej pory był ostrożniejszy co do ludzi. Do tej pory się nie wydał że wtedy podsłuchał zebranie. Ale całkowicie stracił zaufanie do Dropsa w czerwcu. Sam nie wiedział dlaczego tak zwlekał, ale cóż każdy popełnia błędy.
Jego rozmyślanie przerwało pukanie do drzwi, nawet nie zdążył się odwrócić gdy ten ktoś wparował do pokoju. Oczywiście byli to jego prawdziwi przyjaciele, bez których nie wytrzymałby tego życia.
-No siemka Harry! Mam nadzieję że już rozpakowałes prezenty od Zakonników, bo czeka na nas prawdziwa imprezka. Zapraszamy ciebie do naszego klubu a potem na miasto!- gadał jak walnięty nasz kochany fiołek.
-A prezenty od nas dostaniesz na miejscu!-dodała Natka.
-No to weź się szybko przebieraj w jakieś ciuchy i idziemy!- fiołek był wyraźnie podekscytowany.
-Ja ci jakieś wybiorę!-krzyknęła Nathalia.
No i dorwała się do ciuchów. Chłopcy naśmiewali się z niej bo robiła dziwne miny i zanurzała się do połowy w kufrze co komicznie wyglądało.
-Harry ty nie masz żadnych fajnych ciuchów mugolskich! Same szaty, kilka mundurków i za duże szmaty. Trzeba będzie pójść do sklepu. A na razie Zack pożyczy Ci swoje!
I już poleciała po odpowiedni strój. Chłopcy nie wytrzymali i ryknęli śmiechem.
W końcu wróciła z pękiem ubrań na ręku. Wygoniła biednego Harry'ego do łazienki.
Gdy się ubrał przejrzał się w lustrze. Naprawde pasował mu raki styl. Mroczny i tajemniczy. Był ubrany w zielono-czarną koszulę w kratę i czarne jeansy. Postawił jeszcze włosy na żel i założył szkła kontaktowe. Jego oczy były jeszcze bardziej zielone.
Wyszedł. Reakcja była następująca Nata uśmiechnęła się ze swojego pomysłu, a Coles stał zszokowany wytrzeszczając oczy i rozwartymi ustami do ziemi.
-Łał, Potter zrobisz furorę, to na mojej idealnej sylwetce te ciuchy nie leżą tak dobrze jak na tobie!
-Taa jasne nie żartuj sobie-zaśmiał się Złoty Chłopiec - Nata jesteś wielka! Nie będę wyglądać jak ostatnia ofiara losu. Masz dobry gust.
-Dzięki, w końcu ktoś mnie docenił- powiedziała zerkając złowrogo na Zacka.
-Oj tam, Oj tam nie przesadzaj. To jak idziemy?
-No jasne ale najpierw do miasta!- Nathalia już narzuciła im gdzie pójdą i pociągnęła ich, aby się pośpieszyli.
***
-W czym mogę pomóc?-spytała się ekspedientka w sklepie z ubraniami.
-Potrzebujemy jakiś fajnych ubrań dla tego pana- Nata wskazała na Harry'ego- które będą do niego pasować oraz podobać się mu i nam.
-Dobrze mam tutaj kilka takich zestawów...
Wysłali Harry'ego do przymierzalni i co chwile przynosili mu jakieś zestawy, oczywiście w mrocznej kolorystyce. 
W efekcie wyszedł z kilkonastoma bluzkami i spodniami, trzema paskami, parą rękawiczek z ćwiekami, glaniami, adidasami, i kilkoma parami tenisówek.
Odesłali wszystkie siaty do pokoju i poszli do klubu.

 ^^^

*involvunt lingua- (łac.) zaklęcie wiążące język, mój pomysł. W wolnym tłumaczeniu involvunt-wiązać i lingua-język czyli wiązać język

**Silencio-zaklęcie wyciszające pani Rowling

***Crucio-to chyba każdy pamięta, ale wole przypomnieć- zaklęcie torturujące

Dziękuje za cierpliwość! Mam nadzieję że rozdział się podobał :D Liczę na wiele komentarzy. 

Dedykuję go dla wszystkich komentujących za wsparcie i krytykę :)

Mam nadzieję że rozdział pojawi się szybko! Wszystkie uwagi o odległość czasu między rozdziałami proszę kierować do dyrektora szkoły:D

Komentujcie :)

piątek, 24 sierpnia 2012

rozdział 8

Ringo Sensei- Mam nadzieję że wybierzesz tę pierwszą opcję :) Błagam Cię o wybaczenie co do długości rozdziału, ale naprawdę musiałam się sprężyć, bo była późna pora a strasznie mnie głowa bolała, a chciałam napisać ten rozdział. Naprawdę postaram się aby ten wyszedł dłuższy, a jak nie to możesz mnie zabić, ale popatrz na to z drugiej strony, kto będzie wtedy pisał takie wspaniałe rozdziały jak ja?! Więc nie warto >)

A resztę proszę o komentarze ;)

Rozdział z dedykacją dla Ringo Sensei ( sorry jak źle odmieniłam)

Rozdział 8

Harry wszedł jak skazaniec do swojego pokoju, rzucił smętne spojrzenie nie rozpakowanym paczkom i listom. Cóż trzeba się w końcu sprężyć i rozpakować te paczki.
Z przesyłkami usiadł na łóżku i zaczął od listów. Pierwszy jaki mu się nawinął to list od Weasleyów i Hermiony:
Siemka stary!
Co tam u ciebie? Piszemy ten list wszyscy razem, czyli ja-Ron, Fred, George, Ginny, Bill, Charlie i Hermiona. Jesteśmy właśnie Sam Wiesz Gdzie.
A teraz najważniejsze: Sto lat! Wszystkiego najlepszego z okazji 16 urodzin! Dużo zdrowia, szczęścia i wszystkiego co tam sobie zamażysz :)
Jak mijają Ci wakacje? Słyszeliśmy co się stało, bardzo Ci współczujemy. Nie wiem jak potrafisz to wszystko znieść, już i tak dużo przeżyłeś. Mamy nadzieję że jakoś sobie radzisz i że prezenty przypadną wam do gustu.
Pozdrowienia od wszystkich.
Weasleyowie i Hermiona.
P.S. Ginny przesyła buziaki ♥
No tak oni  jak zwykle kłamią w żywe oczy. Dobrze że nie napisali, żebym nie zadręczał się śmiercią Syriusza. Och nienawidzę fałszywej przyjaźni. Mam wrażenie że kolegujemy się tylko dlatego, że Dumbel im kazał. Jak ja ich nienawidzę!
Kolejny list był od Hagrida:
Siemasz Harry!
No nie wierzę już szesnaście lat na karku chłopie masz! A pamiętam cię jak byłeś jeszcze w wóżku i pieluchach! Sto lat! Nie życzę jakiś tam durnych pierdoł, sam sobie napisz życzenia ode mnie :)
Co tam słychać u ciebie? Znalazłeś jakiś przyjaciół w tym sierocińcu? Mam nadzieję że tak, bo głupio by było być samemu. Ja aktualnie wakacje spędzam u Olimpii w górach. A tak w sekrecie to planuje się oświadczyć, Super nie?
Przesyłam Ci jako prezent jajo węża, samiczki. Dbaj o nią. 
Pozdrawiam i trzymaj się. Nie daj się Dropsowi!
Hagrid.
No to się nazywa przyjaciel. Hagrid naprawdę poprawił mu humor. Kolejny list niestety go znowu oszpecił ( :D ),bo był on od Dropsa:
Witaj Harry!
Wszystkiego najlepszego z okazji 16 urodzin! Za rok już pełnoletność osiągniesz. Masz jakieś plany?
Naprawdę przepraszam, że wcześniej nie powiedziałem Ci o przepowiedni. To był mój największy błąd. Mam nadzieję że kiedyś odzyskam twoje utracone zaufanie, bo na prawdę mi zależy. Uwierz biednemu staremu zgredowi, że Syriusz nie chciałby abyś się odsunął od Zakonu. Naprawdę.
Jeszcze raz wszystkiego najlepszego z okazji urodzin.
Dyrektor Albus Percival Wulfryk Brian Dumbledore.
Głupi stary zgred przynajmniej przyznał się że jest zgredem! I jak on może mi wmawiać czego Syriusz chciał a czego nie! To niedorzeczne! Głupi stary Dumbledore! I jak on może myśleć że znowu mu zaufam? Po tylu latach życia w kłamstwie? Nie doczekanie jego!
Zauważył że pozostał mu jeszcze jeden list i doczepiony z ministerstwa ( wiecie, ten co był razem z Sumami). Wziął ten z ministerstwa.
Szanowny Panie Potter.
Mam gorącą prośbę aby przyjął pan moje najszczersze przeprosiny za ten rok oszczerstw przez ministerstwo. Dlatego, żeby pan nam wybaczył, oficjalnie przyznaje panu pozwolenie na użycie czarów poza szkołą, także tych niewybaczalnych. Także udzielam panu pozwolenie na teleportację oraz świstokliki. Ma pan takie same uprawnienia jak dorosły auror.
Minister Magii.
Korneliusz Knot.
No przynajmniej się na coś przydał. I tak go nie lubię, ale za to mogę podziękować. 
Został mu ostatni list. Ciekawe od kogo?
Cześć Harry.
Wszystkiego naj z okazji urodzin. A ja pamiętam cię jako niemowlaczka, aż chce się płakać ze wzruszenia. Sorki że się nie podpisaliśmy ale chcieliśmy ci zrobić niespodziankę. Piszemy go ja- Remus i Tonks.
Pewnie Drops Powiedział ci że my zostaliśmy wytypowani aby ciebie zaadaptować. Nawet się ucieszyliśmy, bo wogle Drops chciał aby Snape ciebie adoptował. Na szczęście cały zakon zaprotestował i od razu zaproponowali nas, więc dyrcio musiał ulec, ale nie wyobrażasz sobie jaki był zły.
Jesteśmy coraz bliżej zakończenia tych wszystkich kursów i zbieraniu papierów, tak obstawiam na święta powinno być wszystko załatwione.
Trzymaj się.
Remus i Tonks.
Czyli jeszcze ktoś o nim pamięta. Rozpakował prezenty. Od zakonu dostał książkę o obronie przed czarną magią, Od Rona dostał książkę Quiditch przez wieki, od Hermiony dostał kilka książek jak zostać aurorem, od Hagrida jajo węża, od Dropsa jajo feniksa, od bliźniaków pudło z ich wynalazkami, od Ginny naszyjnik w kształcie gryfa, od Billa i Charliego smocze rękawice na zime i książke o smokach, od państwa Weasley słodycze i sweter ze zniczem, a od Tonks i Lupina album rodzinny.
Położył prezenty obok a sam rzucił się na łóżko. Zaczął przeglądać album, to jego najlepszy prezent jaki dostał.
^^^Przenieśmy się na początek historii, gdzie Harry trafił do sierocińca, ale w inne miejsce i do innych bohaterów^^^
Trwało posiedzenie zakonu, a na nim zażarta kłótnia, między dwoma osobnikami.
-Ale dyrektorze, dlaczego Harry nie może przyjechać do mnie i czemu nie mogę zostać jego prawnym opiekunem tak jak powinno być?
-Nie, bo Harry nie może wiedzieć że ty żyjesz, bo inaczej straciłbym jego zaufanie na dobre, ewentualnie za rok w wakacje wspaniałomyślnie wyciągnę ciebie zza zasłony i odzyskam zaufanie Harry'ego i znowu będzie się mnie słuchał jak marionetka na sznurkach- wybuchnął szaleńczym śmiechem Albus Dumbledore.
Drugi mężczyzna znajdujący się w pomieszczeniu, nieźle się przeraził. Nie znał takiego Albusa Dumbledorea. 
Mężczyzna miał szare oczy i sięgające do ramion kręcone włosy. Był bardzo przystojny. Tak jak się pewnie domyślacie był to Syriusz Black. Ojciec chrzestny Harry'ego Pottera, który wpadł za zasłonę w sali śmierci w departamencie tajemnic. Ale na początku wakacji wyciągnął go zza niej właśnie dyrektor Hogwartu. Dlatego musiał mu być bezwzględnie posłuszny. Tak to już dawno zabrałby Harry'ego do siebie i powiedział mu ze żyje.
Teraz wiedział że Albus Dumbledore jest taki sam jak Lord Voldemort. Tylko po innej stronie. Tak więc ani ta, ani ta strona jest nieodpowiednia. Najlepiej to wogle nie wplątywać się w wojnę. No ale cóż, kto już to zrobił, nie ma już odwrotu. 
Wojna to jednak najgorsza rzecz jaka istnieje, zmienia nieodwracalnie człowieka, na dobre, albo jak to się częściej zdarza na złe. Takie są uroki wojny, śmierć, bół i okrutne zmiany.

***I jak taka długość wystarczy? Najgorzej miałam z listami, OMG one są straszne, ale niestety jak mus to mus. Pozdrawiam wszystkich czytających :)

czwartek, 23 sierpnia 2012

rozdział 7

No witam witam!Znowu wena mnie wzięła, w wakacje chyba tak mam :)Już nie długo nowa szkoła, więcej nauki i co gorsza trzeba znowu obczaić nauczycieli! Koszmar! No ale nie o moich problemach pisać będę, ale zanim przejde do notki najpierw odpowiem na komentarz i proszę aby było ich więcej, Z góry dziękuje :)

Ringo Sensei- A żebyś wiedział, ale taka się kroi że nic 0_o Uchleją się w trzy dupy normalnie! ;)

Rozdział 7

Zapalił światło i zszokował się jeszcze bardziej, bowiem....
W jadalni byli wszyscy lokatorzy sierocińca, wraz z personelem. Na stołach były chyba z tony jedzenia, wielki tort i kupa prezentów. Z głośników leciała głośna muzyka jego ulubionego zespołu - Linkin Pank. Ale skąd się wzięły te głośniki? Sala była udekorowana na typowe przyjęcie urodzinowe.
-Niespodzianka!!!- niespodziewany krzyk zgromadzonych. 
Wszyscy się rzucili na biednego Harry'ego, każdy chciał złożyć życzenia z okazji 16 urodzin. W końcu przez tłum dzieciaków przebili się jego przyjaciele.
-No stary to wszystkiego najlepszego...-zaczął fiołęk
-dużo szczęścia...- Natka
-i tych pierdoł...
-dręczenia Dumbledorea...
-wkurzania zakonu...
-wielu przyjaciół...
-nowych dowcipów...
-spełnienia twoich zwariowanych marzeń...
-uchlania się w trzy dupy w pokoju...
-nie ogłupienia tak jak Zack...
-łamania wielu przepisów w Hogwarcie...
-i wszystkiego co tam chcesz!
Zakończyli składanie swoich życzeń. A jednak były one dziwne, zresztą tak jak oni.
-Dobra, dobra, dzięki.-powiedział Harry. Szepnął jeszcze do Zacka: -A to z tym uchlaniem się w trzy dupy to naprawde?
-Niespodziankaaaaa....
Harry strzelił focha, że jego przyjaciel nie chce mu powiedzieć.
-Oj stary naprawde nie mogę, no weź nie strzelaj focha no. Błagam ja naprawdę nie mogę bo nie będzie niespodzianki, a Nathalia się wkurzy że wydałem nasz plan.
-Foch.
Harry zauważył Natę, nie zwracając uwagi na tłumaczącego się Zacka, Harry podszedł do płomiennowłosej.
-Cześć Nata, skąd się wzięły te głośniki?
-Wyczarowaliśmy je z Zackiem na prośbę dyry, a uprzedzając twoje  następne pytanie, nie zostaniemy wydaleni z Hogwartu, i następne potrafimy jednorazowo utajnić swoją magię.
-Aha, a nauczysz mnie tego kiedyś?
-No nie wiem...
-Plosze...-zrobił minę zbitego psiaka. Wiedział że ona zawsze działa na Nathalie.
-No dobra kiedyś cię naucze.
-Dzięki!!
Podszedł do góry prezentów. Nigdy w życiu tyle nie dostał. Aż oczy mu się zaświeciły. Od dyrektorki dostał książki, a dokładniej mówiąc sagę Zmierzchu. Od młodszych dzieci dostał wiele laurek i wyrobów własnoręcznych. Starsze się złożyły na piękny zegarek. Bardzo mu się spodobał. Od pracowników dostał też jakieś książki chyba trylogia Blasku, opowiadanie o aniołach. Prezenty były bardzo ciekawe.
Przyjęcie niespodzianka mineło w radosnej, ciepłej i rodzinnej atmosferze. Harry nigdy nie miał tak prawdziwego przyjęcia. Bardzo mu się podobało.
Aż w końcu przyszedł ten smutny czas gdzie trzeba się rozejść. Harry wiedział ż teraz musi otworzyć przesyłki od jego "przyjacioł". To skutecznie zepsuło mu humor.

poniedziałek, 20 sierpnia 2012

rozdział 6


Zbliżał się 31 lipca, a co za tym idzie 16 urodziny Pottera. Gryfon bardzo zżył się z dwójką ślizgonów, byli praktycznie nierozłączni. Można by nawet uznać, że są oni rodzeństwem, gdyż zachowywali się podobnie i wyglądali jakby sobie czytali w myślach.
Harry bardzo się zmienił. Nie przypominał już dawnego Pottera. Teraz był bardziej odważny, wygadany, stał się bardziej roześmiany i skory do żartów z Zackiem i Nathalią. Jednym słowem mówiąc, upodobnił się do towarzyszących mu Ślizgonów.
Każdemu się wydawało, że Harry już nie jest zrozpaczony po stracie bliskich, ale przypuszczenia okazały się błędne. Każdej nocy nie mógł zasnąć, bo śniły mu się koszmary z Syriuszem Blackiem, jego ojcem chrzestnym, w roli głównej. Wtedy siadał na parapecie, rozmyślał, a nawet płakał. Tak Harry Potter płakał! Ale taki był tylko. gdy zostawał sam w swoim pokoju.
Dzień zapowiadał się normalnie, no ale raczej tutaj nie da się żyć inaczej niż normalnie. Chociaż Harry zauważył, że jego dwójka najlepszych przyjaciół mniej czasu spędza z nim i cicho między sobą coś szepczą ze znajomym błyskiem w oku. Oj Harry znał ten błysk aż za dobrze ,to oznaka że za niedługo będzie bardzo źle!
Pewnie znowu coś knują mendy jedne! I to beze mnie! 
Śniadanie przebiegło zwyczajnie. Gdy był czas wolny, Harry podszedł do salonu gdzie siedzieli jego przyjaciele i znowu coś między sobą szeptali. Potter podszedł do nich.
-Co tak knujecie, mendy, beze mnie?! - spytał siadając na oparciu fotela, który zajmował Zack.
-Aaaa! Nie strasz tak nas! - przeraziła się Nat.
-Nie będę was tak straszył, jak odpowiecie mi na moje pytanie, bo widzę że coś knujecie, no ale tak beze mnie?!
-No co ty, nic nie knujemy - zaczął się pokrętnie tłumaczyć Zack.
-Oj nie kłam Fiołku, bo ci może płatek z głowy spaść - zaśmiał się Harry.
-Nie nazywaj mnie Fiołek! - wkurzył się Zack. Harry często go tak nazywał, gdy chciał go wkurzyć, czyli kilka razy dziennie.
-No to co tak zawzięcie planujecie, dowiem się w końcu? - spytał Harry broniąc się przed pięściami Colesa.
-Ochh no dobra... No bo... ten no... wymyślamy jak.... noo... zmienić kolor włosów dyrektorki, żeby... noo... ją wkurzyć - Wykrztusiła Ruda nie patrząc Harry'emu w oczy. Wybraniec wiedział że kłamała, ale postanowił się z nią podroczyć
- A to dlaczego beze mnie? - spytał się mrużąc oczy.
- No bo...eee... taki tajny plan dla dwojga...- odpowiedział fiołek.
-Oj dobra, prawdy się od was na pewno nie dowiem, ale dam wam spokój, pospiskujecie sobie beze mnie, ale na pewno wtedy nie liczcie na wspaniałe efekty.
Odszedł, śmiejąc się. Cóż zobaczy co z tego wyniknie. Poszedł do pokoju poczytać książkę. Nie dawno zauważył, że bardzo lubi czytać. Wybrał pierwszą lepszą, jaka nawinęła mu się pod rękę. Eliksiry dla zaawansowanych. No trudno, może jak uda mu się zdać SUMa z tego przedmiotu, to ta wiedza mu się przyda. Zabrał się do czytania.
***
W końcu nadszedł dzień jego urodzin. Dzisiaj nareszcie przyjdą wyniki SUM-ów. Zerwał się na równe nogi i od razu zauważył na jego biurku wiele sów. Podszedł do nich i uwolnił je ze zbędnego pakunku. Kilka odleciało, ale też kilka zostało. Przejrzał listy i pakunki. Były od Weasleyów, Hermiony, Hagrida, Dumbledore'a i z Ministerstwa.
Od razu otworzył tą ostatnią kopertę. Jak się spodziewał były tam wyniki ale i załączony list, ciekawe od kogo. 

WYNIKI EGZAMINU
POZIOM STANDARDOWYCH UMIEJĘTNOŚCI MAGICZNYCH
Oceny pozytywne:                                          
Wybitny (W)
Powyżej Oczekiwań (P)
Zadowalający (Z)
Oceny negatywne:
Nędzny (N)
Okropny (O)
Troll (T)  
HARRY JAMES POTTER OTRZYMAŁ:
Astronomia                                               P
Opieka nad magicznymi stworzeniami       W
Zaklęcia                                                  W
Obrona przed czarną magią                     W
Wróżbiarstwo                                          Z
Zielarstwo                                               P
Historia Magii                                        O
Eliksiry                                                   W
Transmutacja                                          W

Gratulujemy zdania 8/9 przedmiotów. Prosimy wysłać listownie jakich chce pan się uczyć przedmiotów w 6 i 7 klasie.
Przypominamy możliwe przedmioty do wyboru:
Astronomia
Opieka nad magicznymi stworzeniami
Zaklęcia
Obrona przed czarną magią
Wróżbiarstwo
Zielarstwo
Eliksiry 
Transmutacja
Musi pan wybrać co najmniej 2 z nowych przedmiotów:
Biała Magia
Podstawy Czarnej Magii
Walka Bronią Białą
Walka Wręcz
Uzdrowicielstwo.
Sowę z wybranymi przedmiotami prosimy przesłać do 15 sierpnia.
Jeszcze raz gratulujemy zdania SUMÓW i życzymy dalszych powodzeń w nauce.
Zastępca Ministra Magii.
Bella Caldwell.
-Zdałem! Mogę zostać aurorem!- wydarł się Harry.
Resztę listów postanowił zostawić na później, bo właśnie zaczynało się śniadanie. Zszedł uradowany do jadalni, gotowy pochwalić się swoimi wynikami z przyjaciółmi, ale zatrzymał się zszokowany.
W jadalni panowała nienaturalna cisza i mrok. Zapalił światło i zszokował się jeszcze bardziej, bowiem....

***

Na środku stał Voldemort i tańczył hula w samej spódniczce  z trawy, ha ha ha, nie no to żart. Zgaduj zgadula co zastał! Odpowiedzi w komentarzach! Moi kochani napiszę nowy rozdział i od razu go opublikuje! Pozdrawiam.

poniedziałek, 13 sierpnia 2012

rozdział 5


-Opowiedzcie coś o sobie - poprosił cicho Potter, gdyż jakoś mowę mu odjęło.
-No więc jak wiesz nazywam się Nathalie Elonora Campbell i ...-opowiedziała mu całą swoją historie. O tym że gdy była mała mieszkała z rodzicami na Nokturnie, że zabili ich auroży, jak dowiedziała się o wszystkim w wieku 11 lat, że odizolowała się od każdego i jak bardzo się zmieniła. Doszło do tego że opowiedziała Harry'emu wszystko, każdy, nawet błahy szczegół, bo miała przeczucie że można mu zaufać. -No i to cała moja historia.
-Czyli teraz moja kolej - zaczął chłopak. - Nazywam się Zack Michael Coles. Trafiłem do sierocińca w wieku 5 lat. Moja sytuacja jest podobna do Natki. Moich rodziców także zabili auroży, ale dlatego, że chcieli na kimś wyżyć swoją złość i frustrację. Byliśmy normalną rodziną mieszkającą w biednej miejscowości. Myśleli że ja nic nie widzę, ale jednak było przeciwnie. Zobaczyłem wszystko, ale najgorsze jest to, że nie mogłem im w żaden sposób pomóc. Mama widząc mnie, rzuciła prawdopodobnie zaklęcie petryfikujące. No i w sierocińcu byłem cieniem siebie. Zupełnie przypadkowo spotkałem Natkę, zaprzyjaźniliśmy się, poznaliśmy i trwamy tak do dziś. Zawsze siebie wspomagaliśmy w ciężkich okresach.
-To teraz ty nam coś o sobie opowiedz, chcemy wiedzieć prawdę, a nie jakieś plotki z Proroka czy z Hogwartu.
-No przedstawiać się nie muszę - zaczął Harry i opowiadał im całą historię, jak w dzieciństwie był maltretowany, o przygodach w szkole, o stracie Syriusza i zniszczonym zaufaniu do Dyrka i o ostatnich wydarzeniach, gdzie stracił jedynych żyjących członków swojej rodziny.
-Wow - wymknęło się Zackowi. - Nie przypuszczaliśmy, że masz tak trudne życie. Zawsze nam się wydawało, że pławisz się w luksusie, wychwalany i wywyższany do niebios.
-Tak jak większość Ślizgonów.
-No racja - potwierdziła Nat. - To może zaczniemy wszystko od nowa, usuńmy podziały, zostańmy przyjaciółmi.
-Harry Potter - pierwszy wyciągnął rękę brunet, co go niezmiernie zdziwiło.
-Nathalia Campbell.
-Zack Coles.
Absurd. Harry Potter zaprzyjaźnił się z Ślizgonami!

piątek, 10 sierpnia 2012

rozdział 4


Biegł korytarzem, a następnie schodami w górę. Już nie mógł dłużej wytrzymać. Jak on mógł jeszcze myśleć że ja się obwiniam o śmierć Syriusza, przecież to tylko i wyłącznie jego wina!
Przerwał swój szaleńczy bieg, gdy wpadł na kogoś. Podniósł zrozpaczony wzrok, by tylko spotkać swoje zielone tęczówki z fiołkowymi tęczówkami pewnej czerwonowłosej dziewczyny. Chciał ją wyminąć, ale ta złapała go za rękę.
-Możemy porozmawiać? - spytała się pięknym melodyjnym głosem.
-Niby o czym? - odparł cicho, nie miał ochoty z nikim rozmawiać
-Proszę - odpowiedziała stanowczo patrząc w jego oczy.
Harry nie wiedząc co zrobić, westchnął cicho i poprowadził ją do swojego pokoju. W między czasie doszedł jeszcze fioletowowłosy chłopak o bladej cerze. Nie wiedział dlaczego i o czym chcą z nim porozmawiać, ale nie zamierzał poświęcić im dużo swojego wolnego czasu, który mógł spożytkować na rozmyślaniu o swojej sytuacji w jakże przytulnym pokoju.
Dotarli. Harry usiadł na parapecie obok biurka, a jego goście zajęli miejsca na łóżku.
-To o czym chcieliście ze mną rozmawiać?
-Słuchaj, wiemy kim jesteś...
-Kto by nie wiedział...- mruknął cicho.
-Och nie przerywaj kiedy mówię! - warknęła zirytowana dziewczyna. - Jesteś czarodziejem, masz 16 lat, chodzisz do Gryffindoru w Hogwarcie, jesteś pupilkiem dyrektora i nazywasz się Harry Potter!
Naszego głównego bohatera dosłownie zatkało. Nie wiedział skąd oni wiedzą o magii, przecież chyba nie są czarodziejami...
-Wy też jesteście czarodziejami? -zadał jakże inteligentne pytanie.
-Tak. Jesteśmy na tym samym roku, tylko że chodzimy do Slytherinu. Ja nazywam się Nathalie Campbell, a mój przyjaciel Zack Coles.

~*~
Siemka! Ten rozdział to już dopiero dzisiaj pisałam bo tamte kopiowałam z poprzedniego bloga. Mam nadzieje że się podoba. Liczę na komentarze! Pozdrawiam.

Rozdział 3


Harry rozejrzał się po pomieszczeniu. Nikogo tu nie znał, przynajmniej tak mu się wydawało. Usiadł na wskazanym miejscu i niemrawo zaczął dziubać w talerzu.
Pewnie tym gościem będzie Dumbledore, och jak ja go nienawidzę! Za co! Nawet tu nie da mi spokoju! Super, już wariuję, gadam sam ze sobą. Ciekawe ile czasu będę musiał siedzieć w tym sierocińcu. Znając życie Drops załatwi że adoptuje mnie ktoś z Zakonu. Pięknie. Wolałbym żeby adoptowali mnie zwykli mugole!
Skończył jeść posiłek, no dobrze, odłożył pełny talerz po cichym oznajmieniu, że nie jest głodny. Wstał od stołu i skierował się do gabinetu dyrektorki sierocińca. Nastawiał się na kłótnie, oczywiście, jeśli tam będzie Dumbledore.
Doszedł pod drzwi, nabrał głęboko powietrza, jakby miała to być ostatnia rzecz w jego życiu i zapukał.
- Proszę wejść! - usłyszał zduszony głos dobiegający zza drzwi.
- Dzień dobry pani - przywitał się grzecznie, udając że nie widzi siedzącego gościa.
- Witaj Harry, jak widzisz przybył tu pan Dumbledore, który mi wszystko wytłumaczył. Ja zostawię was samych, bo pewnie musicie porozmawiać - wyszła. Odprowadził ją miną zbitego psiaka. Nabrał powietrza i powoli odwrócił się w stronę Dropsa.
- Witaj Harry - odezwał się staruszek.
- Dzień dobry panie profesorze.
- Składam ci najszczersze kondolencje z powodu zmarłej rodziny, wiem że nie masz już nikogo i dlatego trafiłeś do tego miejsca. Już załatwiłem, że adoptują cię Remus z Tonks, ale skompletowanie tych wszystkich specjalnych papierów może potrwać nawet z pół roku. Pani dyrektor powiedziała, że niestety nie może zrobić nic, aby nikt inny ciebie nie adoptował, ale postara się o to - zrobił krótką przerwę. - Chciałbym cię przeprosić, że zwlekałem tak długo z pokazaniem ci przepowiedni, że to przez to zginął Syriusz... Nie obwiniaj się o to, bo on by tego nie chciał...
W Harrym się gotowało. On mi kłamie w żywe oczy! Może i się martwi, ale nie o niego tylko o Rycerzyka w złotej zbroi!
Skąd pan może wiedzieć czego on by chciał, a czego nie. Pan jest takim idiotą, czy takiego udaje, że nie wie, że panu już w nic nie uwierzę, stracił pan moje zaufanie, gdy pan mi nie powiedział wcześniej o przepowiedni, a jeśli to wszystko to chciałbym pójść już do pokoju bo jestem zmęczony.
- Martwię się o ciebie Harry.
- Pan się nie martwi o mnie, tylko o Złotego Rycerzyka który ma zbawić świat! - wybuchnął.
Wyszedł trzaskając drzwiami.

czwartek, 9 sierpnia 2012

rozdział 2


Edit 1 [31.01.2014]
Rozdział 2


Harry zszedł do jadalni z Kathy. Od razu do jego uszu doszedł gwar rozmów, ale gdy wszedł ucichł, do czego zdążył już się przyzwyczaić po incydentach w Hogwarcie.
***
Nathalie Campbell siedziała przy stole koło swojego przyjaciela, Zacka. Dostała się do sierocińca już jako niemowlę, ponieważ jej rodzice zginęli z rąk aurorów, ponieważ uważali oni, że należą do Śmierciożerców, a tak nie było! Oni byli normalną rodziną, która żyła po prostu na Nokturnie! Gdy się dowiedziała kim jest i jak jej rodzice zginęli omal nie wpadła w depresje. Cały czas pamięta to wspomnienie... 
Nathalie miała dziś jedenaste urodziny. Była grzeczną dziewczynką, którą każdy lubił, więc zrobili jej imprezę-niespodziankę. Bawiła się, śmiała... To chyba był ostatni raz kiedy się szczerze uśmiechnęła. Gdy impreza dobiegała końca, dyrektorka wezwała ją do gabinetu. Przestraszona, mała Nathalie nie wiedziała o co chodzi, ponieważ dyrcia Mops, jak ją teraz nazywa, wzywa do gabinetu w naprawdę ważnych sprawach. Wezwała jeszcze jej najlepszego przyjaciela Zacka Colesa, z którym przyjaźni się od najmłodszych lat. Razem weszli do gabinetu.
-Dzień dobry pani dyrektor!
-Witajcie, mam coś ważnego do przekazania- powiedziała poważnie starsza kobieta na oko po pięćdziesiątce. Gdy dzieci spełniły jej życzenie kontynuowała - Proszę nie przerywajcie mi i wysłuchajcie do końca. Wy dwoje nie jesteście normalnymi ludźmi.
Jesteście czarodziejami, którzy stracili rodziców w wyniku wojny. Aurorzy, czyli tak jakby nasi policjanci, zabili ich, gdyż podejrzewali ich o bycie Śmierciożercami, czyli tak jakby naszymi terrorystami. W wasze urodziny przysłali wam listy ze Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart. Prawdopodobnie jutro koło godziny piętnastej  przyjdzie ktoś po was i zaprowadzi na ulice Pokątną, gdzie kupicie potrzebne rzeczy. To chyba wszystko co chciałam wam powiedzieć.
 Nathalie i Zack siedzieli oniemieli na fotelach. Mieli dziwnie pusty wzrok. Postanowili sobie, że kiedyś się zemszczą.

 W przyszłości Nathalie i Zack poszli do Hogwartu i trafili do Slytherinu. W tym roku mieli pójść na szósty rok.
 Otworzyły się drzwi. Nie spojrzała się na razie tam, ponieważ domyśliła się że to pani Kathy przyprowadziła tego nowego. Usłyszała tylko jak Zack zachłysnął się powietrzem. Spojrzała na niego zirytowana, a ten wskazał jej aby spojrzała na nowego. Odwróciła się z niechęcią i nie mogła uwierzyć, że tym chłopakiem jest ON! Przecież on żyje w luksusach, przepełniony pychą i szczęściem. A tu widzi wychudzonego chłopaka w za dużych, zniszczonych i starych ciuchach, które wiszą na nim jak worek. Miał bladą cerę. Spojrzała w jego oczy, przerażając się nie na żarty. One, koloru Avady, zwykle przepełnione wieloma uczuciami, teraz były puste i bezdenne. To były oczy, nie jakiegoś tam rozpieszczonego dzieciucha, co to to nie! One wyglądały jak oczy dorosłego człowieka, które widziały nie jedną śmierć.
- Witajcie kochani- zaczęła pani Kathy- poznajcie waszego nowego kolegę, nazywa się Harry Potter. Pomóżcie mu się zaaklimatyzować i zapoznać.- zwróciła się teraz szeptem do Harry’ego- Harry proszę cię abyś po śniadaniu zawitał do mojego gabinetu, masz mieć gościa. 

 Poprowadziła go na wolne miejsce, akurat naprzeciwko Nathalie. Wyszła.

rozdział 1

Edit 1 [31.01.2014]

Rozdział 1

Obudził się w dziwnym pokoju. Jedno było pewne. Nie był tutaj nigdy w życiu… Chociaż…
 Nagle wspomnienia wczorajszego dnia zaczęły napływać. Wieczorny spacer, podekscytowani ludzie i pożar domu wujostwa. Rozmowa z policjantem, śmierć rodziny i sierociniec. Wszystko zaczęło się układać w jedną, logiczną całość.
 Do jego głowy zaczęły napływać myśli. Miał nadzieję że Zakon szybko go stąd zabierze, bo jak nie zdążą może go zaadoptować byle jaka rodzina, a znając jego pechowe szczęście, pewnie będzie to rodzina należąca do sług Voldemorta- Śmierciożercy.
Usiadł na łóżku pod ścianą i podwinął nogi pod brodę. Świadomość, że już nie ma się rodziny była przytłaczająca. Został sam. Zostali mu tylko przyjaciele, ale czy będą chcieli przyjaźnić się z sierotą? Czy go nie odrzucą? Oto jest pytanie.
 Z jego rażąco zielonych i smutnych oczów leciały łzy. Prawdopodobnie nie ma już przyjaciół, rodziny, nie ma nikogo. Samotność. Tylko ona została. 
 Usłyszał ciche i niepewne pukanie do drzwi. Po chwili pojawiła się w nich młoda kobieta o czarnych, długich włosach i niebieskich oczach. Twarz miała niepewną, jakby bała się coś powiedzieć. Patrzyła na siedzącego młodzieńca ze smutkiem w oczach. Wiedziała, że stracił kiedyś przez morderstwo rodziców, a teraz także z tego samego powodu swoją jedyną rodzinę. 
-Witaj chłopcze - odezwała się niepewnie. Chłopak o kruczoczarnych włosach podniósł na nią swój zrozpaczony wzrok. Kobieta przeraziła się nie na żarty. Miał on zdecydowanie za stare oczy jak na swój wiek. - Jestem Kathy Clarksone, mam 31 lat i jestem dyrektorką tej placówki.  Przedstawisz się?
-Jestem Harry Potter, mam za tydzień szesnaste urodziny.- odpowiedział smętnym głosem, nawet nie patrząc na kobietę.
- Dobrze to jak coś o sobie wiemy to może zejdziemy na śniadanie? Przedstawię cię innym.
-Nie wiem czy to dobry pomysł...
-Musisz coś jeść! Idź do łazienki i się ogarnij, bo wyglądasz na siedem nieszczęść! Zaraz schodzimy na śniadanie.
 Harry chcąc nie chcąc, wziął ubrania, które podała mu kobieta i poszedł do łazienki.
 Łazienka była mała w kolorach zielono-srebrnym. Harry’emu przypominała trochę dom Slytherinu, ale cóż, jak mus to mus. Wziął krótki prysznic i przebrał się w swój nowy codzienny strój. Jego nowy mundurek składał się z granatowej, niewygodnej kamizelki i szarych spodni. Jak się później dowiedział, miał się w to ubierać na posiłki i spotkania z ludźmi tu przychodzącymi. Kiedy indziej mógł nosić swoje własne rzeczy.
 Wyszedł z łazienki i poszedł za Kathy do jadalni, na w jego mniemaniu pewną śmierć. Zdecydowanie nie był jeszcze gotowy na konfrontacje z innymi.

środa, 8 sierpnia 2012

Prolog

Edit 1 [30.01.2014]

Zbliżał się wieczór, słońce chyliło się ku zachodowi. Czarnowłosy nastolatek szedł ścieżką, przez park, kierując się w stronę domu nr.4 na Privet Drive w Surrey. Rozmyślał. Miał już dość Voldemorta i jego cholernych Śmierciożerców. Dlaczego? W tym roku, w Departamencie Tajemnic został zamordowany jego ojciec chrzestny, Syriusz Black. Mimo, że znali się krótko, pokochał go jak swojego prawdziwego ojca.
Początkowo był załamany, obwiniał się o jego śmierć. Teraz, z perspektywy czasu, wiedział, że to nie jego wina, ale przestarzałego Dropsa i Voldemorta. Gdyby wcześniej powiedział mu o tej przeklętej przepowiedni i przyłożył się do oklumencji, może Syriusz nadal by żył.
 Wszedł na Privet Drive. Wszyscy byli dziwnie podekscytowani i podenerwowani. Był tym niezmiernie zdziwiony. To była rzadkość, żeby mieszkańcy tak się zachowywali, a jeszcze bardziej było to że wszyscy biegli w kierunku domu nr.4.
 Gnany złymi przeczuciami dołączył do tłumu, przepychając się do swojego miejsca zamieszkania.
Zatrzymał się zszokowany. Policjanci odganiali wszystkich ludzi, ponieważ było duże prawdopodobieństwo, że i im może coś się stać. Dlaczego? Dom stał cały w płomieniach, których nie dało się ugasić.
Podbiegł bliżej, chcąc dowiedzieć się szczegółów. Łzy napłynęły mu do oczu. Przecież to była jego rodzina! Racja, nie traktowali go przyzwoicie, ale jednak!
-Czy pan Potter?- odwrócił się w kierunku głosu. Patrzył na niego jeden z umundurowanych.
-Tak. Może mi pan powiedzieć, co się stało?- spytał się łamiącym głosem. Nie wierzył, że akurat on musi mieć takiego pecha! Że to wszystko akurat jego dotyka!
-Na prawdę bardzo mi przykro, ale pańscy opiekunowie nie żyją. Prawdopodobnie mieszkanie zostało celowo podpalone.
Spuścił wzrok. Ciekawe ile jeszcze różnych katastrof spotka go w jego krótki życiu.
-Jest jeszcze jeden problem. Nie ma pan prawnych opiekunów, ani żadnej żyjącej rodziny, a co za tym idzie, jesteśmy zmuszeni umieścić pana w jednej z placówek Londyńskiego Domu Dziecka.
-Rozumiem.
Nie chciał tam mieszkać. Bał się. Bał się, że stanie się drugim Voldemortem. Ale to przecież nie było możliwe. Miał przyjaciół. Kochających, prawdziwych przyjaciół.
Podniósł wzrok na ciemniejące niebo, z którego zaczęły opadać pierwsze krople deszczu. I wtedy to zauważył. Mroczny Znak już powoli rozpływał się wśród chmur. Kolejny raz Voldemort odebrał coś cennego z jego życia. Kolejny powód do zemsty. 
Poczuł delikatny ucisk na ramieniu. Policjant podprowadził go do radiowozu. Całą drogę wzrok miał wbity w czubki swoich butów i ignorował kierowcę, który próbował jakoś odciągnąć jego myśli od przykrych wydarzeń.
Dojechali na miejsce. Budynek nie wyglądał za ciekawie. Obdrapany tynk i sypiące się schody. Bardzo zachęcająco.
Zdążył już zapaść zmrok, więc od razu został zaprowadzony do swojego nowego pokoju. Pokoju, w którym spędzi większość czasu, aż do momentu osiągnięcia pełnoletności. O ile dożyje.
Wskoczył pod prysznic, który znalazł na korytarzu i jak tylko jego głowa zetknęła się z miękką poduszką, zasnął męczony koszmarami.

Hello

Cześć!

Jestem Alexandra Black, zadecydowałam o przeniesieniu mojego bloga z onetu, gdzie jestem pod pseudonimem Czarnoksiężnik Nocy. Link : http://hp-i-okrutny-los.blog.onet.pl/ a przeniosłam bo onet zaczął mnie wkurzać sam zmieniając moje posty. Mam nadzieje, że fabuła się spodoba. Niedługo opublikuje nowy rozdział, ale najpierw muszę go poprawić.

Pozdrawiam i do przeczytania.