piątek, 24 sierpnia 2012

rozdział 8

Ringo Sensei- Mam nadzieję że wybierzesz tę pierwszą opcję :) Błagam Cię o wybaczenie co do długości rozdziału, ale naprawdę musiałam się sprężyć, bo była późna pora a strasznie mnie głowa bolała, a chciałam napisać ten rozdział. Naprawdę postaram się aby ten wyszedł dłuższy, a jak nie to możesz mnie zabić, ale popatrz na to z drugiej strony, kto będzie wtedy pisał takie wspaniałe rozdziały jak ja?! Więc nie warto >)

A resztę proszę o komentarze ;)

Rozdział z dedykacją dla Ringo Sensei ( sorry jak źle odmieniłam)

Rozdział 8

Harry wszedł jak skazaniec do swojego pokoju, rzucił smętne spojrzenie nie rozpakowanym paczkom i listom. Cóż trzeba się w końcu sprężyć i rozpakować te paczki.
Z przesyłkami usiadł na łóżku i zaczął od listów. Pierwszy jaki mu się nawinął to list od Weasleyów i Hermiony:
Siemka stary!
Co tam u ciebie? Piszemy ten list wszyscy razem, czyli ja-Ron, Fred, George, Ginny, Bill, Charlie i Hermiona. Jesteśmy właśnie Sam Wiesz Gdzie.
A teraz najważniejsze: Sto lat! Wszystkiego najlepszego z okazji 16 urodzin! Dużo zdrowia, szczęścia i wszystkiego co tam sobie zamażysz :)
Jak mijają Ci wakacje? Słyszeliśmy co się stało, bardzo Ci współczujemy. Nie wiem jak potrafisz to wszystko znieść, już i tak dużo przeżyłeś. Mamy nadzieję że jakoś sobie radzisz i że prezenty przypadną wam do gustu.
Pozdrowienia od wszystkich.
Weasleyowie i Hermiona.
P.S. Ginny przesyła buziaki ♥
No tak oni  jak zwykle kłamią w żywe oczy. Dobrze że nie napisali, żebym nie zadręczał się śmiercią Syriusza. Och nienawidzę fałszywej przyjaźni. Mam wrażenie że kolegujemy się tylko dlatego, że Dumbel im kazał. Jak ja ich nienawidzę!
Kolejny list był od Hagrida:
Siemasz Harry!
No nie wierzę już szesnaście lat na karku chłopie masz! A pamiętam cię jak byłeś jeszcze w wóżku i pieluchach! Sto lat! Nie życzę jakiś tam durnych pierdoł, sam sobie napisz życzenia ode mnie :)
Co tam słychać u ciebie? Znalazłeś jakiś przyjaciół w tym sierocińcu? Mam nadzieję że tak, bo głupio by było być samemu. Ja aktualnie wakacje spędzam u Olimpii w górach. A tak w sekrecie to planuje się oświadczyć, Super nie?
Przesyłam Ci jako prezent jajo węża, samiczki. Dbaj o nią. 
Pozdrawiam i trzymaj się. Nie daj się Dropsowi!
Hagrid.
No to się nazywa przyjaciel. Hagrid naprawdę poprawił mu humor. Kolejny list niestety go znowu oszpecił ( :D ),bo był on od Dropsa:
Witaj Harry!
Wszystkiego najlepszego z okazji 16 urodzin! Za rok już pełnoletność osiągniesz. Masz jakieś plany?
Naprawdę przepraszam, że wcześniej nie powiedziałem Ci o przepowiedni. To był mój największy błąd. Mam nadzieję że kiedyś odzyskam twoje utracone zaufanie, bo na prawdę mi zależy. Uwierz biednemu staremu zgredowi, że Syriusz nie chciałby abyś się odsunął od Zakonu. Naprawdę.
Jeszcze raz wszystkiego najlepszego z okazji urodzin.
Dyrektor Albus Percival Wulfryk Brian Dumbledore.
Głupi stary zgred przynajmniej przyznał się że jest zgredem! I jak on może mi wmawiać czego Syriusz chciał a czego nie! To niedorzeczne! Głupi stary Dumbledore! I jak on może myśleć że znowu mu zaufam? Po tylu latach życia w kłamstwie? Nie doczekanie jego!
Zauważył że pozostał mu jeszcze jeden list i doczepiony z ministerstwa ( wiecie, ten co był razem z Sumami). Wziął ten z ministerstwa.
Szanowny Panie Potter.
Mam gorącą prośbę aby przyjął pan moje najszczersze przeprosiny za ten rok oszczerstw przez ministerstwo. Dlatego, żeby pan nam wybaczył, oficjalnie przyznaje panu pozwolenie na użycie czarów poza szkołą, także tych niewybaczalnych. Także udzielam panu pozwolenie na teleportację oraz świstokliki. Ma pan takie same uprawnienia jak dorosły auror.
Minister Magii.
Korneliusz Knot.
No przynajmniej się na coś przydał. I tak go nie lubię, ale za to mogę podziękować. 
Został mu ostatni list. Ciekawe od kogo?
Cześć Harry.
Wszystkiego naj z okazji urodzin. A ja pamiętam cię jako niemowlaczka, aż chce się płakać ze wzruszenia. Sorki że się nie podpisaliśmy ale chcieliśmy ci zrobić niespodziankę. Piszemy go ja- Remus i Tonks.
Pewnie Drops Powiedział ci że my zostaliśmy wytypowani aby ciebie zaadaptować. Nawet się ucieszyliśmy, bo wogle Drops chciał aby Snape ciebie adoptował. Na szczęście cały zakon zaprotestował i od razu zaproponowali nas, więc dyrcio musiał ulec, ale nie wyobrażasz sobie jaki był zły.
Jesteśmy coraz bliżej zakończenia tych wszystkich kursów i zbieraniu papierów, tak obstawiam na święta powinno być wszystko załatwione.
Trzymaj się.
Remus i Tonks.
Czyli jeszcze ktoś o nim pamięta. Rozpakował prezenty. Od zakonu dostał książkę o obronie przed czarną magią, Od Rona dostał książkę Quiditch przez wieki, od Hermiony dostał kilka książek jak zostać aurorem, od Hagrida jajo węża, od Dropsa jajo feniksa, od bliźniaków pudło z ich wynalazkami, od Ginny naszyjnik w kształcie gryfa, od Billa i Charliego smocze rękawice na zime i książke o smokach, od państwa Weasley słodycze i sweter ze zniczem, a od Tonks i Lupina album rodzinny.
Położył prezenty obok a sam rzucił się na łóżko. Zaczął przeglądać album, to jego najlepszy prezent jaki dostał.
^^^Przenieśmy się na początek historii, gdzie Harry trafił do sierocińca, ale w inne miejsce i do innych bohaterów^^^
Trwało posiedzenie zakonu, a na nim zażarta kłótnia, między dwoma osobnikami.
-Ale dyrektorze, dlaczego Harry nie może przyjechać do mnie i czemu nie mogę zostać jego prawnym opiekunem tak jak powinno być?
-Nie, bo Harry nie może wiedzieć że ty żyjesz, bo inaczej straciłbym jego zaufanie na dobre, ewentualnie za rok w wakacje wspaniałomyślnie wyciągnę ciebie zza zasłony i odzyskam zaufanie Harry'ego i znowu będzie się mnie słuchał jak marionetka na sznurkach- wybuchnął szaleńczym śmiechem Albus Dumbledore.
Drugi mężczyzna znajdujący się w pomieszczeniu, nieźle się przeraził. Nie znał takiego Albusa Dumbledorea. 
Mężczyzna miał szare oczy i sięgające do ramion kręcone włosy. Był bardzo przystojny. Tak jak się pewnie domyślacie był to Syriusz Black. Ojciec chrzestny Harry'ego Pottera, który wpadł za zasłonę w sali śmierci w departamencie tajemnic. Ale na początku wakacji wyciągnął go zza niej właśnie dyrektor Hogwartu. Dlatego musiał mu być bezwzględnie posłuszny. Tak to już dawno zabrałby Harry'ego do siebie i powiedział mu ze żyje.
Teraz wiedział że Albus Dumbledore jest taki sam jak Lord Voldemort. Tylko po innej stronie. Tak więc ani ta, ani ta strona jest nieodpowiednia. Najlepiej to wogle nie wplątywać się w wojnę. No ale cóż, kto już to zrobił, nie ma już odwrotu. 
Wojna to jednak najgorsza rzecz jaka istnieje, zmienia nieodwracalnie człowieka, na dobre, albo jak to się częściej zdarza na złe. Takie są uroki wojny, śmierć, bół i okrutne zmiany.

***I jak taka długość wystarczy? Najgorzej miałam z listami, OMG one są straszne, ale niestety jak mus to mus. Pozdrawiam wszystkich czytających :)

czwartek, 23 sierpnia 2012

rozdział 7

No witam witam!Znowu wena mnie wzięła, w wakacje chyba tak mam :)Już nie długo nowa szkoła, więcej nauki i co gorsza trzeba znowu obczaić nauczycieli! Koszmar! No ale nie o moich problemach pisać będę, ale zanim przejde do notki najpierw odpowiem na komentarz i proszę aby było ich więcej, Z góry dziękuje :)

Ringo Sensei- A żebyś wiedział, ale taka się kroi że nic 0_o Uchleją się w trzy dupy normalnie! ;)

Rozdział 7

Zapalił światło i zszokował się jeszcze bardziej, bowiem....
W jadalni byli wszyscy lokatorzy sierocińca, wraz z personelem. Na stołach były chyba z tony jedzenia, wielki tort i kupa prezentów. Z głośników leciała głośna muzyka jego ulubionego zespołu - Linkin Pank. Ale skąd się wzięły te głośniki? Sala była udekorowana na typowe przyjęcie urodzinowe.
-Niespodzianka!!!- niespodziewany krzyk zgromadzonych. 
Wszyscy się rzucili na biednego Harry'ego, każdy chciał złożyć życzenia z okazji 16 urodzin. W końcu przez tłum dzieciaków przebili się jego przyjaciele.
-No stary to wszystkiego najlepszego...-zaczął fiołęk
-dużo szczęścia...- Natka
-i tych pierdoł...
-dręczenia Dumbledorea...
-wkurzania zakonu...
-wielu przyjaciół...
-nowych dowcipów...
-spełnienia twoich zwariowanych marzeń...
-uchlania się w trzy dupy w pokoju...
-nie ogłupienia tak jak Zack...
-łamania wielu przepisów w Hogwarcie...
-i wszystkiego co tam chcesz!
Zakończyli składanie swoich życzeń. A jednak były one dziwne, zresztą tak jak oni.
-Dobra, dobra, dzięki.-powiedział Harry. Szepnął jeszcze do Zacka: -A to z tym uchlaniem się w trzy dupy to naprawde?
-Niespodziankaaaaa....
Harry strzelił focha, że jego przyjaciel nie chce mu powiedzieć.
-Oj stary naprawde nie mogę, no weź nie strzelaj focha no. Błagam ja naprawdę nie mogę bo nie będzie niespodzianki, a Nathalia się wkurzy że wydałem nasz plan.
-Foch.
Harry zauważył Natę, nie zwracając uwagi na tłumaczącego się Zacka, Harry podszedł do płomiennowłosej.
-Cześć Nata, skąd się wzięły te głośniki?
-Wyczarowaliśmy je z Zackiem na prośbę dyry, a uprzedzając twoje  następne pytanie, nie zostaniemy wydaleni z Hogwartu, i następne potrafimy jednorazowo utajnić swoją magię.
-Aha, a nauczysz mnie tego kiedyś?
-No nie wiem...
-Plosze...-zrobił minę zbitego psiaka. Wiedział że ona zawsze działa na Nathalie.
-No dobra kiedyś cię naucze.
-Dzięki!!
Podszedł do góry prezentów. Nigdy w życiu tyle nie dostał. Aż oczy mu się zaświeciły. Od dyrektorki dostał książki, a dokładniej mówiąc sagę Zmierzchu. Od młodszych dzieci dostał wiele laurek i wyrobów własnoręcznych. Starsze się złożyły na piękny zegarek. Bardzo mu się spodobał. Od pracowników dostał też jakieś książki chyba trylogia Blasku, opowiadanie o aniołach. Prezenty były bardzo ciekawe.
Przyjęcie niespodzianka mineło w radosnej, ciepłej i rodzinnej atmosferze. Harry nigdy nie miał tak prawdziwego przyjęcia. Bardzo mu się podobało.
Aż w końcu przyszedł ten smutny czas gdzie trzeba się rozejść. Harry wiedział ż teraz musi otworzyć przesyłki od jego "przyjacioł". To skutecznie zepsuło mu humor.

poniedziałek, 20 sierpnia 2012

rozdział 6


Zbliżał się 31 lipca, a co za tym idzie 16 urodziny Pottera. Gryfon bardzo zżył się z dwójką ślizgonów, byli praktycznie nierozłączni. Można by nawet uznać, że są oni rodzeństwem, gdyż zachowywali się podobnie i wyglądali jakby sobie czytali w myślach.
Harry bardzo się zmienił. Nie przypominał już dawnego Pottera. Teraz był bardziej odważny, wygadany, stał się bardziej roześmiany i skory do żartów z Zackiem i Nathalią. Jednym słowem mówiąc, upodobnił się do towarzyszących mu Ślizgonów.
Każdemu się wydawało, że Harry już nie jest zrozpaczony po stracie bliskich, ale przypuszczenia okazały się błędne. Każdej nocy nie mógł zasnąć, bo śniły mu się koszmary z Syriuszem Blackiem, jego ojcem chrzestnym, w roli głównej. Wtedy siadał na parapecie, rozmyślał, a nawet płakał. Tak Harry Potter płakał! Ale taki był tylko. gdy zostawał sam w swoim pokoju.
Dzień zapowiadał się normalnie, no ale raczej tutaj nie da się żyć inaczej niż normalnie. Chociaż Harry zauważył, że jego dwójka najlepszych przyjaciół mniej czasu spędza z nim i cicho między sobą coś szepczą ze znajomym błyskiem w oku. Oj Harry znał ten błysk aż za dobrze ,to oznaka że za niedługo będzie bardzo źle!
Pewnie znowu coś knują mendy jedne! I to beze mnie! 
Śniadanie przebiegło zwyczajnie. Gdy był czas wolny, Harry podszedł do salonu gdzie siedzieli jego przyjaciele i znowu coś między sobą szeptali. Potter podszedł do nich.
-Co tak knujecie, mendy, beze mnie?! - spytał siadając na oparciu fotela, który zajmował Zack.
-Aaaa! Nie strasz tak nas! - przeraziła się Nat.
-Nie będę was tak straszył, jak odpowiecie mi na moje pytanie, bo widzę że coś knujecie, no ale tak beze mnie?!
-No co ty, nic nie knujemy - zaczął się pokrętnie tłumaczyć Zack.
-Oj nie kłam Fiołku, bo ci może płatek z głowy spaść - zaśmiał się Harry.
-Nie nazywaj mnie Fiołek! - wkurzył się Zack. Harry często go tak nazywał, gdy chciał go wkurzyć, czyli kilka razy dziennie.
-No to co tak zawzięcie planujecie, dowiem się w końcu? - spytał Harry broniąc się przed pięściami Colesa.
-Ochh no dobra... No bo... ten no... wymyślamy jak.... noo... zmienić kolor włosów dyrektorki, żeby... noo... ją wkurzyć - Wykrztusiła Ruda nie patrząc Harry'emu w oczy. Wybraniec wiedział że kłamała, ale postanowił się z nią podroczyć
- A to dlaczego beze mnie? - spytał się mrużąc oczy.
- No bo...eee... taki tajny plan dla dwojga...- odpowiedział fiołek.
-Oj dobra, prawdy się od was na pewno nie dowiem, ale dam wam spokój, pospiskujecie sobie beze mnie, ale na pewno wtedy nie liczcie na wspaniałe efekty.
Odszedł, śmiejąc się. Cóż zobaczy co z tego wyniknie. Poszedł do pokoju poczytać książkę. Nie dawno zauważył, że bardzo lubi czytać. Wybrał pierwszą lepszą, jaka nawinęła mu się pod rękę. Eliksiry dla zaawansowanych. No trudno, może jak uda mu się zdać SUMa z tego przedmiotu, to ta wiedza mu się przyda. Zabrał się do czytania.
***
W końcu nadszedł dzień jego urodzin. Dzisiaj nareszcie przyjdą wyniki SUM-ów. Zerwał się na równe nogi i od razu zauważył na jego biurku wiele sów. Podszedł do nich i uwolnił je ze zbędnego pakunku. Kilka odleciało, ale też kilka zostało. Przejrzał listy i pakunki. Były od Weasleyów, Hermiony, Hagrida, Dumbledore'a i z Ministerstwa.
Od razu otworzył tą ostatnią kopertę. Jak się spodziewał były tam wyniki ale i załączony list, ciekawe od kogo. 

WYNIKI EGZAMINU
POZIOM STANDARDOWYCH UMIEJĘTNOŚCI MAGICZNYCH
Oceny pozytywne:                                          
Wybitny (W)
Powyżej Oczekiwań (P)
Zadowalający (Z)
Oceny negatywne:
Nędzny (N)
Okropny (O)
Troll (T)  
HARRY JAMES POTTER OTRZYMAŁ:
Astronomia                                               P
Opieka nad magicznymi stworzeniami       W
Zaklęcia                                                  W
Obrona przed czarną magią                     W
Wróżbiarstwo                                          Z
Zielarstwo                                               P
Historia Magii                                        O
Eliksiry                                                   W
Transmutacja                                          W

Gratulujemy zdania 8/9 przedmiotów. Prosimy wysłać listownie jakich chce pan się uczyć przedmiotów w 6 i 7 klasie.
Przypominamy możliwe przedmioty do wyboru:
Astronomia
Opieka nad magicznymi stworzeniami
Zaklęcia
Obrona przed czarną magią
Wróżbiarstwo
Zielarstwo
Eliksiry 
Transmutacja
Musi pan wybrać co najmniej 2 z nowych przedmiotów:
Biała Magia
Podstawy Czarnej Magii
Walka Bronią Białą
Walka Wręcz
Uzdrowicielstwo.
Sowę z wybranymi przedmiotami prosimy przesłać do 15 sierpnia.
Jeszcze raz gratulujemy zdania SUMÓW i życzymy dalszych powodzeń w nauce.
Zastępca Ministra Magii.
Bella Caldwell.
-Zdałem! Mogę zostać aurorem!- wydarł się Harry.
Resztę listów postanowił zostawić na później, bo właśnie zaczynało się śniadanie. Zszedł uradowany do jadalni, gotowy pochwalić się swoimi wynikami z przyjaciółmi, ale zatrzymał się zszokowany.
W jadalni panowała nienaturalna cisza i mrok. Zapalił światło i zszokował się jeszcze bardziej, bowiem....

***

Na środku stał Voldemort i tańczył hula w samej spódniczce  z trawy, ha ha ha, nie no to żart. Zgaduj zgadula co zastał! Odpowiedzi w komentarzach! Moi kochani napiszę nowy rozdział i od razu go opublikuje! Pozdrawiam.

poniedziałek, 13 sierpnia 2012

rozdział 5


-Opowiedzcie coś o sobie - poprosił cicho Potter, gdyż jakoś mowę mu odjęło.
-No więc jak wiesz nazywam się Nathalie Elonora Campbell i ...-opowiedziała mu całą swoją historie. O tym że gdy była mała mieszkała z rodzicami na Nokturnie, że zabili ich auroży, jak dowiedziała się o wszystkim w wieku 11 lat, że odizolowała się od każdego i jak bardzo się zmieniła. Doszło do tego że opowiedziała Harry'emu wszystko, każdy, nawet błahy szczegół, bo miała przeczucie że można mu zaufać. -No i to cała moja historia.
-Czyli teraz moja kolej - zaczął chłopak. - Nazywam się Zack Michael Coles. Trafiłem do sierocińca w wieku 5 lat. Moja sytuacja jest podobna do Natki. Moich rodziców także zabili auroży, ale dlatego, że chcieli na kimś wyżyć swoją złość i frustrację. Byliśmy normalną rodziną mieszkającą w biednej miejscowości. Myśleli że ja nic nie widzę, ale jednak było przeciwnie. Zobaczyłem wszystko, ale najgorsze jest to, że nie mogłem im w żaden sposób pomóc. Mama widząc mnie, rzuciła prawdopodobnie zaklęcie petryfikujące. No i w sierocińcu byłem cieniem siebie. Zupełnie przypadkowo spotkałem Natkę, zaprzyjaźniliśmy się, poznaliśmy i trwamy tak do dziś. Zawsze siebie wspomagaliśmy w ciężkich okresach.
-To teraz ty nam coś o sobie opowiedz, chcemy wiedzieć prawdę, a nie jakieś plotki z Proroka czy z Hogwartu.
-No przedstawiać się nie muszę - zaczął Harry i opowiadał im całą historię, jak w dzieciństwie był maltretowany, o przygodach w szkole, o stracie Syriusza i zniszczonym zaufaniu do Dyrka i o ostatnich wydarzeniach, gdzie stracił jedynych żyjących członków swojej rodziny.
-Wow - wymknęło się Zackowi. - Nie przypuszczaliśmy, że masz tak trudne życie. Zawsze nam się wydawało, że pławisz się w luksusie, wychwalany i wywyższany do niebios.
-Tak jak większość Ślizgonów.
-No racja - potwierdziła Nat. - To może zaczniemy wszystko od nowa, usuńmy podziały, zostańmy przyjaciółmi.
-Harry Potter - pierwszy wyciągnął rękę brunet, co go niezmiernie zdziwiło.
-Nathalia Campbell.
-Zack Coles.
Absurd. Harry Potter zaprzyjaźnił się z Ślizgonami!

piątek, 10 sierpnia 2012

rozdział 4


Biegł korytarzem, a następnie schodami w górę. Już nie mógł dłużej wytrzymać. Jak on mógł jeszcze myśleć że ja się obwiniam o śmierć Syriusza, przecież to tylko i wyłącznie jego wina!
Przerwał swój szaleńczy bieg, gdy wpadł na kogoś. Podniósł zrozpaczony wzrok, by tylko spotkać swoje zielone tęczówki z fiołkowymi tęczówkami pewnej czerwonowłosej dziewczyny. Chciał ją wyminąć, ale ta złapała go za rękę.
-Możemy porozmawiać? - spytała się pięknym melodyjnym głosem.
-Niby o czym? - odparł cicho, nie miał ochoty z nikim rozmawiać
-Proszę - odpowiedziała stanowczo patrząc w jego oczy.
Harry nie wiedząc co zrobić, westchnął cicho i poprowadził ją do swojego pokoju. W między czasie doszedł jeszcze fioletowowłosy chłopak o bladej cerze. Nie wiedział dlaczego i o czym chcą z nim porozmawiać, ale nie zamierzał poświęcić im dużo swojego wolnego czasu, który mógł spożytkować na rozmyślaniu o swojej sytuacji w jakże przytulnym pokoju.
Dotarli. Harry usiadł na parapecie obok biurka, a jego goście zajęli miejsca na łóżku.
-To o czym chcieliście ze mną rozmawiać?
-Słuchaj, wiemy kim jesteś...
-Kto by nie wiedział...- mruknął cicho.
-Och nie przerywaj kiedy mówię! - warknęła zirytowana dziewczyna. - Jesteś czarodziejem, masz 16 lat, chodzisz do Gryffindoru w Hogwarcie, jesteś pupilkiem dyrektora i nazywasz się Harry Potter!
Naszego głównego bohatera dosłownie zatkało. Nie wiedział skąd oni wiedzą o magii, przecież chyba nie są czarodziejami...
-Wy też jesteście czarodziejami? -zadał jakże inteligentne pytanie.
-Tak. Jesteśmy na tym samym roku, tylko że chodzimy do Slytherinu. Ja nazywam się Nathalie Campbell, a mój przyjaciel Zack Coles.

~*~
Siemka! Ten rozdział to już dopiero dzisiaj pisałam bo tamte kopiowałam z poprzedniego bloga. Mam nadzieje że się podoba. Liczę na komentarze! Pozdrawiam.

Rozdział 3


Harry rozejrzał się po pomieszczeniu. Nikogo tu nie znał, przynajmniej tak mu się wydawało. Usiadł na wskazanym miejscu i niemrawo zaczął dziubać w talerzu.
Pewnie tym gościem będzie Dumbledore, och jak ja go nienawidzę! Za co! Nawet tu nie da mi spokoju! Super, już wariuję, gadam sam ze sobą. Ciekawe ile czasu będę musiał siedzieć w tym sierocińcu. Znając życie Drops załatwi że adoptuje mnie ktoś z Zakonu. Pięknie. Wolałbym żeby adoptowali mnie zwykli mugole!
Skończył jeść posiłek, no dobrze, odłożył pełny talerz po cichym oznajmieniu, że nie jest głodny. Wstał od stołu i skierował się do gabinetu dyrektorki sierocińca. Nastawiał się na kłótnie, oczywiście, jeśli tam będzie Dumbledore.
Doszedł pod drzwi, nabrał głęboko powietrza, jakby miała to być ostatnia rzecz w jego życiu i zapukał.
- Proszę wejść! - usłyszał zduszony głos dobiegający zza drzwi.
- Dzień dobry pani - przywitał się grzecznie, udając że nie widzi siedzącego gościa.
- Witaj Harry, jak widzisz przybył tu pan Dumbledore, który mi wszystko wytłumaczył. Ja zostawię was samych, bo pewnie musicie porozmawiać - wyszła. Odprowadził ją miną zbitego psiaka. Nabrał powietrza i powoli odwrócił się w stronę Dropsa.
- Witaj Harry - odezwał się staruszek.
- Dzień dobry panie profesorze.
- Składam ci najszczersze kondolencje z powodu zmarłej rodziny, wiem że nie masz już nikogo i dlatego trafiłeś do tego miejsca. Już załatwiłem, że adoptują cię Remus z Tonks, ale skompletowanie tych wszystkich specjalnych papierów może potrwać nawet z pół roku. Pani dyrektor powiedziała, że niestety nie może zrobić nic, aby nikt inny ciebie nie adoptował, ale postara się o to - zrobił krótką przerwę. - Chciałbym cię przeprosić, że zwlekałem tak długo z pokazaniem ci przepowiedni, że to przez to zginął Syriusz... Nie obwiniaj się o to, bo on by tego nie chciał...
W Harrym się gotowało. On mi kłamie w żywe oczy! Może i się martwi, ale nie o niego tylko o Rycerzyka w złotej zbroi!
Skąd pan może wiedzieć czego on by chciał, a czego nie. Pan jest takim idiotą, czy takiego udaje, że nie wie, że panu już w nic nie uwierzę, stracił pan moje zaufanie, gdy pan mi nie powiedział wcześniej o przepowiedni, a jeśli to wszystko to chciałbym pójść już do pokoju bo jestem zmęczony.
- Martwię się o ciebie Harry.
- Pan się nie martwi o mnie, tylko o Złotego Rycerzyka który ma zbawić świat! - wybuchnął.
Wyszedł trzaskając drzwiami.

czwartek, 9 sierpnia 2012

rozdział 2


Edit 1 [31.01.2014]
Rozdział 2


Harry zszedł do jadalni z Kathy. Od razu do jego uszu doszedł gwar rozmów, ale gdy wszedł ucichł, do czego zdążył już się przyzwyczaić po incydentach w Hogwarcie.
***
Nathalie Campbell siedziała przy stole koło swojego przyjaciela, Zacka. Dostała się do sierocińca już jako niemowlę, ponieważ jej rodzice zginęli z rąk aurorów, ponieważ uważali oni, że należą do Śmierciożerców, a tak nie było! Oni byli normalną rodziną, która żyła po prostu na Nokturnie! Gdy się dowiedziała kim jest i jak jej rodzice zginęli omal nie wpadła w depresje. Cały czas pamięta to wspomnienie... 
Nathalie miała dziś jedenaste urodziny. Była grzeczną dziewczynką, którą każdy lubił, więc zrobili jej imprezę-niespodziankę. Bawiła się, śmiała... To chyba był ostatni raz kiedy się szczerze uśmiechnęła. Gdy impreza dobiegała końca, dyrektorka wezwała ją do gabinetu. Przestraszona, mała Nathalie nie wiedziała o co chodzi, ponieważ dyrcia Mops, jak ją teraz nazywa, wzywa do gabinetu w naprawdę ważnych sprawach. Wezwała jeszcze jej najlepszego przyjaciela Zacka Colesa, z którym przyjaźni się od najmłodszych lat. Razem weszli do gabinetu.
-Dzień dobry pani dyrektor!
-Witajcie, mam coś ważnego do przekazania- powiedziała poważnie starsza kobieta na oko po pięćdziesiątce. Gdy dzieci spełniły jej życzenie kontynuowała - Proszę nie przerywajcie mi i wysłuchajcie do końca. Wy dwoje nie jesteście normalnymi ludźmi.
Jesteście czarodziejami, którzy stracili rodziców w wyniku wojny. Aurorzy, czyli tak jakby nasi policjanci, zabili ich, gdyż podejrzewali ich o bycie Śmierciożercami, czyli tak jakby naszymi terrorystami. W wasze urodziny przysłali wam listy ze Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart. Prawdopodobnie jutro koło godziny piętnastej  przyjdzie ktoś po was i zaprowadzi na ulice Pokątną, gdzie kupicie potrzebne rzeczy. To chyba wszystko co chciałam wam powiedzieć.
 Nathalie i Zack siedzieli oniemieli na fotelach. Mieli dziwnie pusty wzrok. Postanowili sobie, że kiedyś się zemszczą.

 W przyszłości Nathalie i Zack poszli do Hogwartu i trafili do Slytherinu. W tym roku mieli pójść na szósty rok.
 Otworzyły się drzwi. Nie spojrzała się na razie tam, ponieważ domyśliła się że to pani Kathy przyprowadziła tego nowego. Usłyszała tylko jak Zack zachłysnął się powietrzem. Spojrzała na niego zirytowana, a ten wskazał jej aby spojrzała na nowego. Odwróciła się z niechęcią i nie mogła uwierzyć, że tym chłopakiem jest ON! Przecież on żyje w luksusach, przepełniony pychą i szczęściem. A tu widzi wychudzonego chłopaka w za dużych, zniszczonych i starych ciuchach, które wiszą na nim jak worek. Miał bladą cerę. Spojrzała w jego oczy, przerażając się nie na żarty. One, koloru Avady, zwykle przepełnione wieloma uczuciami, teraz były puste i bezdenne. To były oczy, nie jakiegoś tam rozpieszczonego dzieciucha, co to to nie! One wyglądały jak oczy dorosłego człowieka, które widziały nie jedną śmierć.
- Witajcie kochani- zaczęła pani Kathy- poznajcie waszego nowego kolegę, nazywa się Harry Potter. Pomóżcie mu się zaaklimatyzować i zapoznać.- zwróciła się teraz szeptem do Harry’ego- Harry proszę cię abyś po śniadaniu zawitał do mojego gabinetu, masz mieć gościa. 

 Poprowadziła go na wolne miejsce, akurat naprzeciwko Nathalie. Wyszła.

rozdział 1

Edit 1 [31.01.2014]

Rozdział 1

Obudził się w dziwnym pokoju. Jedno było pewne. Nie był tutaj nigdy w życiu… Chociaż…
 Nagle wspomnienia wczorajszego dnia zaczęły napływać. Wieczorny spacer, podekscytowani ludzie i pożar domu wujostwa. Rozmowa z policjantem, śmierć rodziny i sierociniec. Wszystko zaczęło się układać w jedną, logiczną całość.
 Do jego głowy zaczęły napływać myśli. Miał nadzieję że Zakon szybko go stąd zabierze, bo jak nie zdążą może go zaadoptować byle jaka rodzina, a znając jego pechowe szczęście, pewnie będzie to rodzina należąca do sług Voldemorta- Śmierciożercy.
Usiadł na łóżku pod ścianą i podwinął nogi pod brodę. Świadomość, że już nie ma się rodziny była przytłaczająca. Został sam. Zostali mu tylko przyjaciele, ale czy będą chcieli przyjaźnić się z sierotą? Czy go nie odrzucą? Oto jest pytanie.
 Z jego rażąco zielonych i smutnych oczów leciały łzy. Prawdopodobnie nie ma już przyjaciół, rodziny, nie ma nikogo. Samotność. Tylko ona została. 
 Usłyszał ciche i niepewne pukanie do drzwi. Po chwili pojawiła się w nich młoda kobieta o czarnych, długich włosach i niebieskich oczach. Twarz miała niepewną, jakby bała się coś powiedzieć. Patrzyła na siedzącego młodzieńca ze smutkiem w oczach. Wiedziała, że stracił kiedyś przez morderstwo rodziców, a teraz także z tego samego powodu swoją jedyną rodzinę. 
-Witaj chłopcze - odezwała się niepewnie. Chłopak o kruczoczarnych włosach podniósł na nią swój zrozpaczony wzrok. Kobieta przeraziła się nie na żarty. Miał on zdecydowanie za stare oczy jak na swój wiek. - Jestem Kathy Clarksone, mam 31 lat i jestem dyrektorką tej placówki.  Przedstawisz się?
-Jestem Harry Potter, mam za tydzień szesnaste urodziny.- odpowiedział smętnym głosem, nawet nie patrząc na kobietę.
- Dobrze to jak coś o sobie wiemy to może zejdziemy na śniadanie? Przedstawię cię innym.
-Nie wiem czy to dobry pomysł...
-Musisz coś jeść! Idź do łazienki i się ogarnij, bo wyglądasz na siedem nieszczęść! Zaraz schodzimy na śniadanie.
 Harry chcąc nie chcąc, wziął ubrania, które podała mu kobieta i poszedł do łazienki.
 Łazienka była mała w kolorach zielono-srebrnym. Harry’emu przypominała trochę dom Slytherinu, ale cóż, jak mus to mus. Wziął krótki prysznic i przebrał się w swój nowy codzienny strój. Jego nowy mundurek składał się z granatowej, niewygodnej kamizelki i szarych spodni. Jak się później dowiedział, miał się w to ubierać na posiłki i spotkania z ludźmi tu przychodzącymi. Kiedy indziej mógł nosić swoje własne rzeczy.
 Wyszedł z łazienki i poszedł za Kathy do jadalni, na w jego mniemaniu pewną śmierć. Zdecydowanie nie był jeszcze gotowy na konfrontacje z innymi.

środa, 8 sierpnia 2012

Prolog

Edit 1 [30.01.2014]

Zbliżał się wieczór, słońce chyliło się ku zachodowi. Czarnowłosy nastolatek szedł ścieżką, przez park, kierując się w stronę domu nr.4 na Privet Drive w Surrey. Rozmyślał. Miał już dość Voldemorta i jego cholernych Śmierciożerców. Dlaczego? W tym roku, w Departamencie Tajemnic został zamordowany jego ojciec chrzestny, Syriusz Black. Mimo, że znali się krótko, pokochał go jak swojego prawdziwego ojca.
Początkowo był załamany, obwiniał się o jego śmierć. Teraz, z perspektywy czasu, wiedział, że to nie jego wina, ale przestarzałego Dropsa i Voldemorta. Gdyby wcześniej powiedział mu o tej przeklętej przepowiedni i przyłożył się do oklumencji, może Syriusz nadal by żył.
 Wszedł na Privet Drive. Wszyscy byli dziwnie podekscytowani i podenerwowani. Był tym niezmiernie zdziwiony. To była rzadkość, żeby mieszkańcy tak się zachowywali, a jeszcze bardziej było to że wszyscy biegli w kierunku domu nr.4.
 Gnany złymi przeczuciami dołączył do tłumu, przepychając się do swojego miejsca zamieszkania.
Zatrzymał się zszokowany. Policjanci odganiali wszystkich ludzi, ponieważ było duże prawdopodobieństwo, że i im może coś się stać. Dlaczego? Dom stał cały w płomieniach, których nie dało się ugasić.
Podbiegł bliżej, chcąc dowiedzieć się szczegółów. Łzy napłynęły mu do oczu. Przecież to była jego rodzina! Racja, nie traktowali go przyzwoicie, ale jednak!
-Czy pan Potter?- odwrócił się w kierunku głosu. Patrzył na niego jeden z umundurowanych.
-Tak. Może mi pan powiedzieć, co się stało?- spytał się łamiącym głosem. Nie wierzył, że akurat on musi mieć takiego pecha! Że to wszystko akurat jego dotyka!
-Na prawdę bardzo mi przykro, ale pańscy opiekunowie nie żyją. Prawdopodobnie mieszkanie zostało celowo podpalone.
Spuścił wzrok. Ciekawe ile jeszcze różnych katastrof spotka go w jego krótki życiu.
-Jest jeszcze jeden problem. Nie ma pan prawnych opiekunów, ani żadnej żyjącej rodziny, a co za tym idzie, jesteśmy zmuszeni umieścić pana w jednej z placówek Londyńskiego Domu Dziecka.
-Rozumiem.
Nie chciał tam mieszkać. Bał się. Bał się, że stanie się drugim Voldemortem. Ale to przecież nie było możliwe. Miał przyjaciół. Kochających, prawdziwych przyjaciół.
Podniósł wzrok na ciemniejące niebo, z którego zaczęły opadać pierwsze krople deszczu. I wtedy to zauważył. Mroczny Znak już powoli rozpływał się wśród chmur. Kolejny raz Voldemort odebrał coś cennego z jego życia. Kolejny powód do zemsty. 
Poczuł delikatny ucisk na ramieniu. Policjant podprowadził go do radiowozu. Całą drogę wzrok miał wbity w czubki swoich butów i ignorował kierowcę, który próbował jakoś odciągnąć jego myśli od przykrych wydarzeń.
Dojechali na miejsce. Budynek nie wyglądał za ciekawie. Obdrapany tynk i sypiące się schody. Bardzo zachęcająco.
Zdążył już zapaść zmrok, więc od razu został zaprowadzony do swojego nowego pokoju. Pokoju, w którym spędzi większość czasu, aż do momentu osiągnięcia pełnoletności. O ile dożyje.
Wskoczył pod prysznic, który znalazł na korytarzu i jak tylko jego głowa zetknęła się z miękką poduszką, zasnął męczony koszmarami.

Hello

Cześć!

Jestem Alexandra Black, zadecydowałam o przeniesieniu mojego bloga z onetu, gdzie jestem pod pseudonimem Czarnoksiężnik Nocy. Link : http://hp-i-okrutny-los.blog.onet.pl/ a przeniosłam bo onet zaczął mnie wkurzać sam zmieniając moje posty. Mam nadzieje, że fabuła się spodoba. Niedługo opublikuje nowy rozdział, ale najpierw muszę go poprawić.

Pozdrawiam i do przeczytania.