niedziela, 20 kwietnia 2014

Niespodzianka

Chciałabym was całym sercem przeprosić, za przedłużającą się nieobecność. Wynikło to z moich częstych wizyt u miliardy lekarzy, specjalistów w różnych szpitalach. Eh, nie polecam takiej rundki nikomu. Mam nadzieję, że teraz wszystko się już ustabilizowało i nie będę musiała poświęcać mojego wolnego czasu na niechciane wizyty tylko w całości poświęcić go wam :) Mam nadzieję, że zrozumiecie.
Dziękuję za prawie 32 tysiące wyświetleń! Mogę zacząć fangirlować? :D
A to obiecana niespodzianka, którą dedykuję Idril! (wymieniłaś tyle pomysłów, że chyba cudem by nie było, gdyby nie znalazł się w nim ten :D)
Nie mogę się doczekać jak wam się spodoba!
Dodam jeszcze, że nie odpowiadam za żadne uszczerbki na zdrowiu, nie zachęcam do "nieodpowiednich"(zależy jak spojrzeć) zachowań wymienionych w tekście i przepraszam, jeśli kogoś obraziłam.
Zapraszam do czytania miniaturki!

,,Co takiego pani profesor od transmutacji robi w wakacje?"

Wakacje... Długo oczekiwany okres lenistwa i odpoczynku od szkoły. Uczniowie nie poświęcają nawet grama myśli nauce. Zajmują się sobą, robią rzeczy, których nie mogli w czasie roku szkolnego, spełniają marzenia i przede wszystkim wypoczywają. Lecz czy ktokolwiek zastanawiał się, co takiego w wakacje robią nauczyciele?
Większość pytanych (tak, przez autorkę XD) odpowiada, że to czas nudy, nie mają co ze sobą zrobić. Dlaczego? Bo nie mają żadnej pasji, która pokierowałaby ich czasem. Zastanawialiście się, co, w tym pięknym okresie, robi wasz matematyk? Fizyk? Chemik? Nikt tego prawdopodobnie nie wie, no może oni i ich rodziny.
A co takiego w ten cudowny czas może robić pan profesor Albus Dumbledore? Pewnie objada się swoimi cytrynowymi dropsami. A Severus Snape? Do tych poufnych informacji nawet mi nie udało się dotrzeć.
Ale nie musicie się załamywać. Dzięki moim licznym znajomością, szantażom, jeden-na-jeden w ciemnych zaułkach, groźbą, udało mi odkryć ściśle tajne zapiski z pewnego lata 1985. Informację, które się tam znajdują, nawet mnie samą wstrząsnęły do tego stopnia, że na kilka dni musieli mnie zamknąć na oddziale zamkniętym w Mungu. Dotyczą one jeszcze młodej Minerwy McGonagall. Może cofniemy się w czasie do tych zadziwiających wydarzeń i razem będziemy je przeżywać? Tak, to chyba idealny pomysł. To na trzy, tylko niech wam za bardzo nie zakręci się w głowie, bo nic nie zapamiętacie! Okej, gotowi?
Raz.... Dwa.... Trzy!
Ygh, nienawidzę tego uczucia! Trzeba opanować mdłości i szybko się skupić, bo zaraz na drodze pojawi się... O! Już jest! Nasza młodziutka profesorka!
Ale zanim przejdziemy do jej opisu, pędem opiszę wam gdzie jesteśmy. Znajdujemy się na obrzeżach Londynu, jest 13 lipca 1985 rok. To raczej ta mroczniejsza część dzielnicy. Wszędzie obdrapane budynki, żule śpiący w śmietnikach i "śliczne" laleczki, które tylko czekały na odpowiedniego klienta, chyba wiecie o co chodzi. Ale zaraz zaraz! My tu gadu gadu, a zaraz Minerwa zniknie nam z oczu!
Teraz znajdujemy się w jakimś ciemnym parku, przedzierając się przez ciemne krzaki. Ta podróż nie trwa długo, gdyż chwile potem znajdujemy się na ogromnej polanie, gdzie impreza trwa w najlepsze. Jest tu małe jeziorko, wielkie ognisko i pełno namiotów, no i oczywiście coś koło setki młodych ludzi, którzy byli... ewidentnie na haju.
To jak wiemy gdzie się znajdujemy, wypadałoby opisać naszą główną postać, prawda? Jezus Maria! To na pewno ta prawdziwa McGonagall?! To niemożliwe! Rozumiem, że są wakacje, można zaszaleć, ale ona wie co to jest?! Dobra, może przejdę do konkretów.
Jej zdecydowanie młodszą twarz bez żadnej zmarszczki okalały czerwone, rozpuszczone dredy! DREDY! Wow, nawet ich nie zwinęła w tego sławetnego ciasnego koka? Kurdę no, mogłam przyprowadzić przyjaciół, bo mi nie uwierzą! A jej strój? Typowy hipis! Żółte spodnie i bluzka z twarzą Boba Marleya!  Aż wleciałam w drzewo z zaskoczenia, jeszcze głowa mnie rozbolała przez to. Czego my się jeszcze tu dowiemy?!
Gdy zobaczyła grupkę ludzi, na jej twarzy wpłynął szeroki uśmiech i prawie w podskokach podbiegła do nich się przywitać! Jak ona może ich wszystkich spamiętać? No tak, przecież jest profesorką...
Jaki to naprawdę rzadki widok, jak wszyscy ludzie miło witają Minerwę. Widocznie jeszcze nie zdążyła zgorzknieć. Bo w to, że była wielką imprezowiczką, raczej nie uwierzę.
Profesorka nie usiadła, tylko puściła głośniejszą muzykę i zaczęła tańczyć. Tak Minerwo, kręć bioderkami, kręć! Jezus Maria, co się ze mną dzieje! Pomocy! Ja to chyba powiedziałam na głos! Chyba będę później potrzebować rozmowy z psychologiem... Nie, on już tu nie pomoże, od razu psychiatrę trzeba zawołać!
Podlecę trochę bliżej i usadowię się na tej gałęzi nad nimi, będę wszystko słyszeć.
-Ognista Minerwa wkracza do akcji!
-Dawaj nasza kochana belferko!
Niezły pokaz zapodała. Ciekawi mnie tylko, czy już coś brała przed wyjściem... Cóż, tego raczej się nie dowiemy.
-Podeślijcie mi tu Maryśkę i puśćcie nasze klimaty!- McGonagall zrobiła słodkie oczka do blondyna, który puszczał muzykę.
Ten się tylko zaśmiał, do radia włożył płytę i chwilę później można było usłyszeć pierwsze nuty jednego z największych przebojów ich Króla Muzyki- No woman, no cry. Wszyscy zaczęli się bujać w rytm piosenki. Cudowny widok, chciałabym to kiedyś przeżyć, czuć to co oni. Nie zauważyłam kiedy w jej palcach pojawił się papieros i sądząc po jej szerokim uśmiechu, na pewno w środku nie znajdował się tytoń, oj nie. No, no, no, tego po naszej profesorce się nie spodziewałam, ale już przywykłam do szoków. Jak wrócę do domu, zdecydowanie położę się do łóżka z Aspiryną, czy innym lekiem przeciwbólowym. Za dużo, za dużo... A to dopiero początek.
Całe towarzystwo było już nieźle naćpane, jeszcze gdzieniegdzie przewijały się butelki alkoholu. Więc możecie sobie wyobrazić, co poczułam, gdy zaczęli wyć tekst piosenki, jak głuche wilki do księżyca. Jeszcze dodam, że te wilki miały widocznie jakąś wadę strun głosowych- zdecydowanie nie zrobią kariery jako muzycy.
Nie wiecie, ile bym teraz dała, aby stamtąd uciec, ale obiecałam wam, że wam opiszę, to co tu się dzieje, więc wytrzymam do końca.
Ej, kocie, ty też nie możesz tego znieść? Ale nie spychaj mnie z tej gałęzi! Ja lubię koty, nie bądź wredny! O nie, wiem co ty masz zamiar zrobić! Wredny rudy kocurze, zostaw mnie w spokoju! Gałąź zaraz się załamie, jak tak dalej będziesz mnie spychał! Aaaaaaaa! Nigdy nie ufajcie rudym kotom!
Mój tyłek! Ała! Ale zaraz zaraz... spadłam z wielkiej wysokości, czyli..... O kurde, będą kłopoty! Moje zaklęcie kameleona przestało działać! A to znaczy, że...
-Ej ludzie! Patrzcie! Mamy nowego towarzysza zabawy!
Spojrzenia najbliższych siedzących skierowały się na mnie. Jezu, nie, błagam nie! Ja nie chcę!
Jakiś młody brunet podszedł do mnie i pomógł mi wstać.
-Co taka urocza dama robi na naszym małym spotkaniu?
Jaka tam urocza, gdy trzeba potrafię gryźć!
-Eee... No jakoś tak wyszło.
Brawo Ola, na prawdę, 100 punktów do wymyślania wymówek. Zaraz zaraz... Czemu mnie on prowadzi w sam środek?! Gorzej już chyba być nie może, nienawidzę być w centrum uwagi!
-To teraz nam powiedz, jakim sposobem dopiero teraz do nas dołączyłaś i jak się nazywasz, hmmm?
Nie mogę im nic powiedzieć, nie mogę, już i tak zaburzyłam dosyć mocno czasoprzestrzeń, za mocno... Myśl, myśl, tylko tym razem w miarę sprawnie.
-Jestem Genowefa i tak jakoś tu trafiłam....
Brawo, hahahaha, brawo, mentalny plaskacz.
-Genowefa? hmmm.... bardzo oryginalnie, ale cóż, taka dziewczyna wymaga specjalnego imienia.
Jedno mnie zastanawia... Gdzie on ma oczy? Czyżby się bujnął? Haha? Co? Zdecydowanie się nawdychałam za dużo tego świństwa.. Chociaż szczerze mówiąc, z bliska ma to nawet przyjemny zapach...
-Nasza Genia jest zdecydowanie zbyt spięta! Pozwólmy jej zasmakować w towarze, dla rozluźnienia!- rzuciła Minerwa. Wszystkich bym zrozumiała, ale ją? Przecież ona potępia nawet wychodzenie po ciszy nocnej, a tu takie propozycje wysuwa!
Na moją niekorzyść, tłum ją bardzo poparł, i już skręcili mi blanta. Nie pytając o zdanie, kazali mi się zaciągnąć i cieszyć życiem.
Uwierzcie mi, na prawdę się starałam jakoś wykręcić od tego, ale gdy tylko próbowałam się wycofać, ponaglali mnie, twierdząc, że nic mi to nie zaszkodzi, a poczuję, co to życie. Nie miałam innego wyjścia, zastosowałam się do ich instrukcji. I załapałam ten ich odlot, tak?
Ciekawe uczucie, nie powiem. Wszystko się pomieszało w głowie i taki spokój zapanował w koło. Wielki luz, chill out.
Odzyskałam świadomość dopiero po kilku dniach, gdy wróciłam do mojej przytulnej sypialni. Wielkie było moje zdziwienie, gdy na kalendarzu była inna data niż myślałam. Ale to są skutki nieprzemyślanych decyzji.
Jedno wam powiem. Myśl, która odmieni wasze życie na lepsze. Myśl, która zmieni cały wasz światopogląd.
NIGDY NIE UFAJCIE RUDYM KOTOM. No i nie ufajcie pozorom, ale to już mniej ważne.

4 komentarze:

  1. *Idril szczerzy się jak głupia*
    może i musieliśmy czekać długo na ten post, ale Twoje zdrowie jest najważniejsze! Dziękuję za dedykację! Kochana jesteś! Niespodzianka była genialne! Śmiałam się jak głupia. Tylko jedna sprawa mnie nurtuje. A mianowicie rok. Sądzę, że w 1985 na luzie to ona Noe była. Kto normalny po siedmiu latach z huncwotami miałby ochotę szaleleć? ( JA). Na razie to tyle, bo piszę z komórki.
    Pozdro
    Idril
    Mokrego Dyngusa!

    OdpowiedzUsuń
  2. OMG! Ryjesz mi banię dziewczyno. To jest po prostu ZAJEBISTE! Nie da się tego inaczej określić!
    Mokrego Poniedziałku :)
    Niedoskonała.

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajnie napisane. Ciekawy sposób na rozdzialik. I masz piękny styl pisania.

    OdpowiedzUsuń
  4. jesli lubisz HP to polecamy ci ten blog: http://huncwotki-harrypotter.blogspot.com/ narazie tylko 1 rozdział! Zapraszamy do komentowania.:)

    OdpowiedzUsuń