Przez te kilka dni po otrzymaniu wiadomości, nasi przyjaciele starali się cieszyć sobą, jednocześnie przygotowując się do nadchodzących testów. Zack i Nat już zakomunikowali Potterowi, że bez żadnej wymówki wybiera się z nimi w sobotę do klubu, wyszaleć się i poznać prawdziwe oblicze członków ekipy. Skwitował to cichym jęknięciem, za co oberwał w łeb od rudej.
Jak myślicie, że w tym czasie zachowywali się jak przykładni uczniowie, spędzający spokojnie wolny czas w swoim towarzystwie i robiących pracę domową co najmniej na Wybitny, możecie się grubo mylić.
Jest godzina 16.30, piątek. Pan Filch ze swoją kotką, panią Norris udał się na spóźniony obiad. Korytarze chwilowo były puste, ponieważ nauczyciele dopiero szykowali się na swoje dyżury. Mieli wolną rękę. Jednak na wszelki wypadek Nathalia stała na rogu ostrzegając ich przed niebezpieczeństwem złapania na gorącym uczynku.
Abyście zrozumieli co oni zaplanowali, musimy się cofnąć w czasie.
Środa, 21.18. Pokój Życzeń.
-Zebraliśmy się tutaj..
-Do rzeczy Coles, mam do przygotowania referat na Zielarstwo, nie mam czasu.- Przerwała chłopakowi Nat, na co ten jej posłał srogie spojrzenie. W pokoju znajdował się jeszcze Potter, który cicho się śmiał z tej dwójki. Zawsze lubili sobie dokuczać. Czasami ich sprzeczki doprowadzały do łez.
-To jest bardzo ważna sprawa!- mówił, parodiując głos McGonagall. Rudowłosa starała się zachować powagę, co w miarę jej się udało, lecz czarnowłosy już otwarcie się śmiał.- Nie wiem co tutaj śmiesznego! To spotkanie zadecyduje o dalszych naszych losach na tym świecie! O tym czy dostaniecie Zadowalający, czy Okropny z odpowiedzi ustnej! To sprawa życia i śmierci!
-Weź już przestań, bo Potterek zaraz udusi się ze śmiechu.
-Jak ty mnie nazwałaś?!- Od razu się opanował, wstając powoli.- Doskonale wiesz, że nienawidzę jak mnie tak nazywasz.- Podchodził do niej wolnym krokiem, a ona tylko się z tego śmiała.- Kara cię nie ominie Rudzielcu!
Rzucił się na nią, łaskocząc.W pokoju było słychać wrzaski, piski i śmiechy. W tych czasach takie chwile są potrzebne. Trzeba zapomnieć o wszystkich zmartwieniach i troskach, związanych z wojną.
-Ludzie, opanujcie się! Ja tu próbuję wam przedstawić mój zacny pomysł godny Orderu Merlina Pierwszej Klasy! Możecie mnie posłuchać?! Halo, ja tu też jestem!
-Oj Zachariaszu, nie bulwersuj się tak.
-Wdech, wydech, policz do dziesięciu i będzie ok... Kiedyś was zabiję, przysięgam.
Znowu rozsiedli się na wygodnych kanapach, tym razem słuchając genialnego pomysłu kolegi.
-A więc..
-Nie zaczyna się zdania, od "a więc"- Nat posłała mu swoje niewinne spojrzenie, ale tym razem nie dał się sprowokować.
-Dobrze moja kochana przyjaciółko. Ściągnąłem was tutaj, bo wpadłem na genialny pomysł.
-To już wiemy.- tym razem swój niewinny uśmiech posłał mu Potter.
-Niedługo opuszczamy Hogwart. Wasza dwójka prawdopodobnie długo tu nie wróci, chyba że w odwiedziny na stare śmieci, a ja nie wiem po jakim czasie. W każdym razie nie mogą o nas zapomnieć, prawda?
-Co masz na myśli?
-To, że przygotujemy serię dowcipów-niespodzianek, począwszy od tych drobnych, na tej największej skończywszy. Zaczynamy od jutra, od takich prostackich i niewinnych. Z dnia na dzień coraz większe. Wielki finał w dzień naszego wyjazdu. Rozumiecie?
-Pierwszy raz muszę pochwalić twój zryty łeb, geniuszu! - uśmiechnęła się Ruda.
-A co masz w planach zrobić?
-Zaczniemy od łajnobomb na korytarzach i w salach. Później, hmm... Tak! Kolejny genialny pomysł! Snape'owi przemeblujemy cały gabinet i jak będzie miał dyżur zmienimy mu szampon na farbę do włosów!
-Ty jako dziecko musiałeś zostać potrącony przez ciężarówkę. Skazujesz siebie na pewną śmierć! To jest niewykonalne! Dlatego my to zrobimy! - przyklasnął mu czarnowłosy.
-A co do finału... Miejsce Wielka Sala. A zrobimy tak...
16.45, piątek.
-Rzuciłam czary ukrywające i mylące, nikt nam teraz nie przeszkodzi. Jesteście pewni, że się uda? Przecież to sala starej wiedźmy! Będziemy mieli przeje*ane!
-Zapomniałaś już jakie plany mamy na Mistrza Eliksirów? Furia McGonagall przy nim to łaszący się kotek!
-Dobra cicho, włamujemy się. Myślicie, że ma jakieś alarmy czy co?
-Czemu, my o tym nie pomyśleliśmy...
-Raz się żyje! Otwieraj, Harry!
-Alohomora -szepnął, szybko się odsuwając na wypadek jakieś niemiłej niespodzianki. Żadnego wycia, żadnego światła, nic. Odetchnęli z ulgą, uśmiechając się do siebie. Już mieli wchodzić do sali, gdy..
-No, kogo my tu mamy?
Zesztywnieli zszokowani. Przecież byli zabezpieczeni! Nie miało być żadnej wpadki! (Wyrwane z kontekstu, brzmi to trochę dwuznacznie ;p- aut.)
Odwrócili się, a ich oczom ukazał się profesor Canis, nauczyciel zaklęć (jeżeli zdążyliście zapomnieć o tej postaci, zerknijcie na przemowę Dumbledore'a w
13- aut.)
-Panie profesorze, my tylko..
-Nie musisz się tłumaczyć, panno Campbell. Nie wiem jak inni nauczyciele, ale ja wiem kto jest sprawcą ostatnich dowcipów. I jak mniemam, zamierzacie właśnie zgotować kolejny profesorce od transmutacji, prawda?
Spuścili pokornie głowy, ale i tak uśmieszki nie schodziły im z twarzy. Profesor Canis tylko pokręcił głową, śmiejąc się.
-Też kiedyś uczyłem się w tej szkole, nienawidziłem tej wiedźmy. Robiłem jej różne kawały. Wasz jest już oklepany, tak wiem co zamierzaliście panie Potter, szybko się dowie kto był sprawcą. Dlatego mam lepszy pomysł. Chodźcie za mną.
Ich zdziwienie było bardzo widoczne na twarzy. Jaki profesor pomógł by uczniom zrobić psikusa innemu wykładowcy? Przecież to łamie zbyt wiele punktów regulaminu!
Poszli za nim. Byli zdezorientowani, gdy zaprowadził ich do prywatnych kwater Minerwy. Każdy uczeń wiedział, że jeśli życie mu miłe, lepiej się tam nie zbliżać. Nie wiadomo jakie zło się tam czai. Nikt nigdy nie był w środku, z uczniów oczywiście.
-Pusty jest. Przypilnuję, aby nikt wam nie przerwał.- zanim weszli, usłyszeli jeszcze.- Profesor ma bardzo ładne szaty, wszystkie odporne na magię! Ale jest coś co wam pomoże obejść te bariery.- Puścił im oczko i wsadził w dłoń Zacka mały przedmiot, wpychając ich do środka.
Przerażeni, otworzyli oczy, bojąc się tego, co zastaną. Wszystko wydawało się normalne. Beżowe ściany, mahoniowe meble. W pomieszczeniu, w którym się znajdowali stał wygodny fotel obok którego ustawiono mały stolik. Ogromny regał z książkami zdobił ścianę na przeciwko wejścia. Po prawej były drzwi prowadzące do łazienki urządzonej również w odcieniach beżu. Za to lewe drzwi prowadziły do sypialni. Ogromne łoże w kolorze mebli z poprzedniego pokoju, bordowe ściany i ogromne okno wpuszczające dużą dawkę światła, dawały niezłe wrażenie.
-No to kicha, nic tu nie zdziałamy. Nie wiem po co nam kazał tu przyjść. Chociaż jedynym plusem tej sytuacji, jest to, że jako pierwsi z uczniów odwiedziliśmy to miejsce.- Zaśmiał się Szajbus i oparł się o jakiś obraz. Chwilę potem podskoczył przestraszony. Ich oczom ukazało się ukryte przejście.
Nie zastanawiając się długo, weszli do środka, niepewnie zapalając światło. Ich pierwszą reakcją był szok. Potem jak na zawołanie wybuchnęli gromkim śmiechem.
-Nie mówcie, że.. hahahahahaha... nasza stara McGonagall.. hahahahahaha.. wielbi Boba Marleya!
Pokój do którego weszli okazał się przestronną garderobą. Ale nie to było w nim najciekawsze. W każdym pustym miejscu wisiało zdjęcie lub plakat tego piosenkarza. Na końcu pomieszczenia zrobiony był prowizoryczny ołtarzyk. Mała podobizna, świeczki i kilka zdjęć. Niezapomniany widok, naprawdę.
Nie mogli opanować swojego śmiechu, ale stwierdzili, że w końcu po coś tutaj przyszli. Nadal się podśmiewając, stwierdzili, że profesorka ma bardzo mało normalnych ubrań. Było kilka prostszych, czarnych szat, a reszta była w kolorach zielono-żółto-czerwonych, lub z podobizną idola. I jak tu pozostać poważnym?
-Wyobraźcie sobie taką McGonagall ubraną w te ciuchy z wielką czapą na głowie, dredach i palącą jakieś zioło.- zaśmiał się Potter. To było po prostu nie do przyjęcia.
-Rozgryzłem już jak to działa!- wykrzyknął Zack.- To co robimy?
-Wiem!- nadal śmiała się Nat.- Te czarne szaty zmieńmy w kolorowe szlafroczki, jeden w takiego słodkiego królisia! O, a inny zmień w strój z Playboya! Będzie ciekawie! Chcę ją zobaczyć w którymś z tych strojów!
Od razu zabrali się do pracy. Normalnie zajęło by im to dwie, trzy minuty. Ale biorąc pod uwagę warunki w których pracowali, było to bardzo ciężkie. W efekcie zajęło im to piętnaście minut.
Wybiegli szybko z kwater. Oddali magiczny przyrząd profesorowi, który obiecał dochować tajemnicy. Dorzucił jeszcze, że ma nadzieję, że się nie zawiedzie na nas. Oj to by było niemożliwe, cała szkoła będzie się śmiała. Wystarczy teraz czekać.
Gdy wybiła godzina kolacji, wręcz w podskokach pobiegli na nią. Jak się bardzo zawiedli, gdy okazało się, że nie zmieniła szat. Pozostaje jeszcze liczyć na sobotnie śniadanie.
Siedząc z przyjaciółmi co chwilę szeptali między sobą różne pomysły.
-Jak myślicie, ile osób zejdzie na zawał?
-Trzeba będzie przysłać całą armię z Munga.
-Pomyślcie, jak jutro dużo osób umrze z szoku, to nikt nie zostanie na Snape'a!
-Nie, wtedy to nawet najwytrwalsi i najspokojniejsi nie przetrwają tego widoku!
-Wiecie co? Aż chcę już ten dzień wyjazdu!
***
Następnego dnia obudził się bardzo wcześnie. Była piąta rano. To wszystko pewnie przez te emocje, które ich czekają na śniadaniu. Szkoło, szykuj się na masowy zawał!
Korzystając z tego, że reszta domowników śpi, wskoczył szybko pod prysznic. Musiał się odprężyć, w ostatnim czasie za dużo wrażeń przybyło. A miało być jeszcze więcej.
Minął się w drzwiach z Seamusem bez słowa. Odbezpieczył kufer i z racji tego, że miał jeszcze trochę czasu, przyszykował sobie ubrania na wieczorną imprezę. Postawił na zieleń i czerń, jak mu poleciła przyjaciółka. Szare, marszczone spodnie plus czarny t-shirt i zielonoczarna koszula w kratę. To powinno wystarczyć, miał nadzieję, że Ruda go nie cofnie. Zaśmiał się w myślach i wyszedł z dormitorium, kierując się w stronę Wielkiej Sali.
Uczniowie, jakby się umawiając, przyszli na jedną godzinę. Tak jak nauczyciele. Nie było jeszcze najbardziej oczekiwanej przez trójkę nastolatków osoby.
Siedzieli jak na szpilkach, czekając niecierpliwie. Co będzie, jak nie odważy się przyjść na śniadanie? Albo ma jeszcze jakieś zapasowe szaty? Nie, to MUSI się udać. Nie może być żadnego ale.
Drzwi się powoli otworzyły. Automatycznie wzrok wszystkich uczniów skierował się na spóźnionego przybysza. Wszyscy byli przerażeni, oprócz czwórki wtajemniczonych osób.
W drzwiach stała wysoka osoba ubrana w obszerny, czarny płaszcz. Kaptur zasłaniał jej twarz.
Po sali potoczyły się ciche szepty. Każdy zastanawiał się, kim jest przybysz. Zdziwiony Albus Dumbledore wstał, gdy nieznajomy przebył już połowę drogi do stołu nauczycielskiego.
-Kim jesteś i czego chcesz?
-Albusie..
O ile to możliwe, uczestnicy posiłku jeszcze bardziej zesztywnieli z szoku. Przyznajmy szczerze, kto by nie umiał rozpoznać głosu Minerwy McGonagall?
-Minerwo kochana, możesz nam wytłumaczyć... Czemu twój stój akurat tak wygląda? Wiesz, że nie toleruję tego, jak ktoś z mieszkańców zamku wpada na posiłek w nieodpowiednich strojach, a twój podchodzi pod tą kategorię.
Zanim profesorka zdążyła coś powiedzieć, machnął kilka razy różdżką a jej peleryna zniknęła. Zapadła przerażająca cisza. A chwilę potem każdy nie mógł opanować się ze śmiechu, nawet profesorowie. Było kilka przypadków utraty przytomności, z reguły wśród dziewczyn plus Ronald.
Jak można się domyślić, ogólny szok wywołał strój profesorki. Nie zdecydowała się ona na szlafrok (jaka szkoda :(((ale aż tak jej nie lubię :D- aut.), lecz wybrała sobie kombinezon w kolorach reggae z twarzą jej idola na plecach.
Ktoś pstryknął jej kilka fotek, na co zła odwróciła się, co było jej poważnym błędem. Na sali poniosła się nowa, większa fala śmiechu. Czemu? Na klatce piersiowej miała wyszyty liść Marihuany z napisem "Kiedy odlatujemy, kolo?" Wiadomo już, czemu nikt nie wiedział, czym zajmuje się profesorka w czasie wolnym, ale po dzisiejszym pokazie będzie krążyć wiele teorii.
Ktoś zdążył jej jeszcze zrobić kilka zdjęć, zanim Dumbledore opanował swój śmiech i wyczarował jej pelerynę, nie mogąc odczarować stroju. Minerwa nie czekając ani chwili dłużej usiadła na swoim miejscu, wszystkim posyłając srogie spojrzenia. Uczniowie byli pewni jednego, jak w poniedziałek wrócą na zajęcia, będą mieli ogromne problemy. Ale warto było.
Niby posiłek przebiegał później już normalnie, ale co chwila z każdej strony było słychać tłumiony śmiech. Szczególnie, gdy ktoś dostawał do rąk odbitkę profesorki. To śniadanie na zawsze zapisze się w historii Hogwartu.
Po posiłku nasi sprawcy spotkali się w Pokoju Życzeń, jeszcze raz dając upust swoim emocjom.
-No muszę wam powiedzieć, hahahaha, że takiego efektu to się nie spodziewałam!
-Szkoda, że nie ubrała tej swojej czapy, jaką widzieliśmy w garderobie, hahahahhahaha!
-Fiołek, to jeszcze nic, szkoda, że nie przebrała się jak króliczek Playboy'a!
-Jak ty mnie nazwałeś, Potter?!
I kolejna sprzeczka wymieszana ze śmiechem.
-Pomyślcie, jak to przyniosło takie efekty, to co dopiero będzie, jak urządzimy Snape'a!
-Czy myślicie, że wtedy nastąpi koniec świata?
I kolejna fala śmiechu. W końcu udało im się, chociaż na chwile, zapomnieć o otaczających ich problemach. Cudowne uczucie, naprawdę.
-Mam nadzieję Potter, że już przyszykowałeś się na wyjście do klubu. Mamy zamiar porządnie cię upić, więc psychicznie też ci radzę być gotowym.
Czarnowłosy nadal będąc w dobrym nastroju, udał przerażenie i opadł na ramiona Zacka "tracąc przytomność". Chłopak się tylko zaśmiał i puścił go, na co Czarny posłał mu wściekłe spojrzenie.
Po kolejnych dawkach śmiechu i informacjach dotyczących wieczornego wyjścia, rozeszli się do swoich pokoi wspólnych. W końcu, jak to Nat stwierdziła, każdy musi mieć czas na odpowiednie przygotowanie się. Chyba tym "każdym" była ona, ale lepiej nie zadzierać z kobietą. Szczególnie z Nathalią Campbell.
~***~
Mam nadzieję, że was nie zawiodłam z rozdziałem :). Co sądzicie? Miał na celu wprowadzenie takiej wesołej atmosfery w ich świecie, bo ostatnio powiewało nudą, haha, wiecie o co chodzi :D
Jak mogliście zauważyć, będę odpowiadała na komentarze nie pod postem, lecz właśnie pod nimi. Tak według mnie jest wygodniej dla obu stron.
Zdradzę wam rąbek tajemnicy! Tylko, ćśśś... Nikt o tym nie ma wiedzieć, okej? *szepcze nachylając się nad komputerem* W następnym rozdziale będzie.... długo oczekiwany wypad do klubu! Ta da! W końcu, nie? :D
Dziękuję za wszystkie komentarze i tyle wyświetleń! To miód dla moich oczu i serca! Jesteście wspaniali!
Powinnam wam to jakoś wynagrodzić, ale nie mam pomysłu... Jakieś propozycje? :D
Pozdrawiam wszystkich Wizzardów!
Alexandra Black