sobota, 26 lipca 2014

Rozdział 23

Rozdział dedykowany Idril, która niedawno miała swoje urodzinki :)


Harry obudził się z płytkiego snu. Pędzili już na ziemi w stronę wielkiej rezydencji. Dom... nie, pałac zbudowany był z białego marmuru, dwupiętrowy, w stylu gotyckim. Wokół roztaczał się piękny i zadbany ogród z rzadkimi roślinami, zdecydowanie przeważały czarne róże.
Odwrócił się w stronę przyjaciółki, lecz ta też już nie spała i razem z nim podziwiała piękno tego miejsca. Wszystko tu robiło ogromne wrażenie.
Zajechali na podjazd. Drzwi otworzył im skrzat, ale nawet nie zdążyli mu się przyjrzeć, bo od razu skłonił się głęboko przed swoimi panami. Wyszli za dorosłymi, cały czas zachowując napiętą ciszę. Podeszli do rzeźbionych drzwi. Były tam różne magiczne stworzenia, lecz co najdziwniejsze, wszystkie ukazywały swoją uległość wężowi zastygłemu w pozie zwiastującej szybki atak. Pod dotykiem dłoni Toma, zajarzyły się i bezszelestnie ukazały im wejście do środka.
Po przejęciu peleryn przez skrzata, skierowali się mrocznym korytarzem, jak się domyślili, do salonu. Było to średniej wielkości pomieszczenie. Ściany koloru mlecznej kawy idealnie komponowały się z ciemnymi panelami i szarymi meblami. Na środku stały przytulne fotele i mały stolik, otaczające półokręgiem wesoło trzaskający kominek. Przed nim leżał kremowy dywan. Na ścianach znajdowały się regały z najróżniejszymi księgami.
Arisa wskazała im ręką, że mają usiąść. Chwile potem dołączyli ich nowi opiekunowie, zachowywali się trochę inaczej. Na twarzy Toma zawisł delikatny uśmiech, zawierający więcej samozadowolenia niż ciepła dla jego podopiecznych, a Arisa miała taki dziwny błysk w oczach. Niby nic nieznaczące szczegóły, ale dla Pottera, który spotkał już w swoim życiu wiele fałszywych ludzi, tylko wołały "Teraz chłopie, wpakowałeś się w największe kłopoty, jakie kiedykolwiek miałeś". Lecz teraz nie było już odwrotu.
-W tym własnie miejscu, wasze dawne życie się kończy. Zaczynacie nowe- lepsze, mroczniejsze...
-Ale...
-Nie przerywaj mi głupia dziewucho, kiedy mówię!- wrzasnął na nią Tom. Nathalia aż poczerwieniała ze złości, chciała wstać i wygarnąć mu, co myśli o takim traktowaniu, ale nie mogła ruszyć się ze swojego fotela. Szarpała się jeszcze kilka chwil, kiedy uśmiech Toma jeszcze bardziej się powiększał.
-To na nic Nathalio. Trzeba było zastosować... małe środki ostrożności, na wypadek, gdybyście chcieli uciec od nas - uśmiechnął się szyderczo. - Czas, abyście się dowiedzieli prawdy. Jestem Tom Marvolo Riddle, znany jako Lord Voldemort, a to moja żona, Arisa Riddle, zanim przerwiesz Potter swoim głupim pytaniem, zgadza się, nie przesłyszałeś się, ale to związek z czystych interesów, w końcu ród Riddle'ów nie może wyginąć - zaniósł się mrocznym śmiechem. - Zostanie na was przeprowadzony rytuał, po którym zapomnicie o swoich dawnych ideałach. Staniecie się nowymi osobami. Przejdziecie odpowiednie szkolenie, w końcu zostaniecie nowymi potomkami rodu. Powinniście być zadowoleni, że chcieliśmy was o tym poinformować, taki... prezent wynagradzający wam wszystko. To chyba wszystko na teraz..
Po pokoju rozniosło się ciche, lecz stanowcze pukanie. Do środka wszedł dosyć wysoki blondyn o kręconych włosach i stalowoszarych oczach. Miał może 16-17 lat. Harry doskonale go znał. Jak to możliwe?
-Ojcze - chłopak, przyklęknął przed fotelem Toma. - Matko - z gracją ucałował wierzch dłoni Arisy. Wycofał się za fotele swoich rodziców.
-Ach, muszę wam przedstawić mojego kochanego syna, Scorpiusa Riddle. Harry, ty chyba zdążyłeś go poznać, prawda?
-Ale to niemożliwe...
-A jednak, pozory potrafią zamydlić oczy człowieka, prawda? - cicho powiedział młody Riddle.
-Myślę, że już koniec tych formalności, możemy przejść do rzeczy?- zniecierpliwiła się kobieta. Harry i Nat posłali sobie przerażone spojrzenie, bali się, co ich czeka. Bali się, że zapomną o swoich przyjaciołach, którzy zostali w Londynie, że stracą wszystkie te dobre i złe wspomnienia, bo przyznajmy sobie szczerze, w najbliższym czasie stracą samego siebie.
-Racja Ariso. Drętwota! - Ostatnie słowa i błysk czerwonego światła przed nastaniem całkowitej ciemności.

***

Obudził się w ciemnym pokoju z ogromnym bólem głowy. Ledwo co uchylił powieki, już musiał je zamknąć z powodu wiązki światła padającej tuż na jego twarz. Zmusił swoje odrętwiałe ciało do przewrócenia się na bok. Otworzył oczy i rozejrzał się po pomieszczeniu. Cały pokój był urządzony w różnych odcieniach brązu. W rogu stała ogromna szafa z lustrem, po środku dwa czarne fotele z małym stoliczkiem z ciemnego drewna, a tuż za nimi był kominek. Na lewo stało duże łóżko z ciemno zielonym baldachimem, na którym właśnie leżał. Na przeciwko duże okno i biurko. Obok drzwi, pewnie prowadzące do łazienki. 
Spróbował się podnieść, ale zaraz tego pożałował z powodu nagłych zawrotów. Próbował sobie przypomnieć cokolwiek, ale nic nie pamiętał. Nawet nie mógł sobie przypomnieć jak się nazywa. Wiedział, że jest czarodziejem i pamiętał podstawowe zaklęcia, ale nic więcej. Westchnął sfrustrowany. 
Podszedł chwiejnym krokiem do lustra. Przeszywające, piwne oczy spoglądały na niego niepewnie. Delikatny zarost podkreślał linię szczęki. Brązowe włosy w tej chwili odstawały w każdą stronę. Patrzył na siebie, ale nie na siebie. Dziwne uczucie, prawda?
Odwrócił się przestraszony, gdy usłyszał pukanie do drzwi. Zaraz potem wszedł do pokoju wysoki mężczyzna. Również miał piwne oczy i brązowe włosy, lecz jego nie wyglądały jakby przed chwilą wpadł pod kosiarkę.
-Dzień dobry. - przywitał się beznamiętnym głosem.
-Em.. Dzień dobry.
-Dobrze się czujesz?
-Trochę kręci mi się w głowie i...- spuścił zawstydzony wzrok.- nic nie pamiętam.
-Och, to dlatego, że wypadłeś z balkonu. Byliśmy bardzo przerażeni, strasznie to wyglądało, ale ważne, że się skończyło tylko na tym. Siądziemy? - wskazał na dwa fotele.
Nadal niepewnie skinął głową i usiadł naprzeciwko mężczyzny.
-Tak więc, ty nazywasz się Xavier Riddle. Masz 16 lat. Ja jestem twoim ojcem i nazywam się Tom Marvolo Riddle, twoja matka to Arisa Riddle, masz jeszcze brata- Scorpiusa i siostrę- Danielle. Resztę myślę, że sobie przypomnisz. Może zejdziemy na śniadanie?
-Jasne.
-Ach zapomniałem, jedna z ważniejszych zasad, zawsze zwracaj się do mnie per ojcze i do matki tak samo.
-Dobrze, ojcze.
-Już lepiej - uśmiechnął się usatysfakcjonowany. 
Zeszli schodami do jadalni urządzonej w ciepłych kolorach. Na ścianach wisiały obrazy przedstawiające różne krajobrazy, a na środku pomieszczenia stał duży stół na 10 osób, który teraz był zastawiony obficie jedzeniem.Wszyscy już czekali. Starsza kobieta, zapewne matka, młody blondyn mniej więcej w jego wieku i lekko przestraszona ciemna blondynka o brązowych oczach.
-Dzień dobry Xawierze.- przywitała go Arisa.
-Dzień dobry matko - do reszty po prostu kiwnął głową i zajął miejsce przy Dan.
Przez cały posiłek panowała cisza, zmącona tylko cichym pobrzdękiwaniem sztućców. Musiał przyznać, że jedzenie było przepyszne.
-Dobrze, skoro wszyscy już zjedli, musimy omówić kilka spraw. Z racji tego, że na drugi semestr wspólnie z matką zdecydowaliśmy się wysłać was do Hogwartu, trzeba będzie zaostrzyć waszą naukę. Nałożymy na naszą rezydencję pętle czasu i nauczymy was wszystkiego co umiemy, czyli między innymi cały zakres Hogwartu, czarną i białą magię, no i nie wolno zapomnieć o kulturze i etykiecie. Zobaczymy. W końcu jesteście dziećmi sławnego rodu Riddle'ów, nie możecie splamić jego honoru swoją ignorancją. Zrozumieliście?
-Tak ojcze.
-Scorpius, ty jesteś z tego zwolniony, wiesz co masz robić w tym czasie.
-Tak ojcze, dziękuję.
-A ja będę uczył ciebie, Xavierze, a Danielle zajmie się Arisa. Macie teraz 10 minut odpoczynku i widzimy się w bibliotece. Razem zaczniemy opanowywać materiał szkolny i może wrzucimy jeszcze kilka zasad etyki. Liczę na was, że się nie spóźnicie. Inaczej będziemy zmuszeni was srogo pokarać.
Poszli do swoich pokoi, które były na tym samym piętrze. Przed wejściem do swoich kwater, posłali sobie ostatnie spojrzenie. 
Dziwne, mam wrażenie, że ją pamiętam. Cóż, może byliśmy bardzo ze sobą zżyci dlatego czuję tą dziwną więź, której nie ma przy nikim innym. 
Szybko zgarnął potrzebne przybory z biurka do prostej torby, którą znalazł przy szafie. Stwierdził, że lepiej być przed czasem, niż się spóźnić, nie chciał doświadczyć gniewu ojca na własnej skórze. 
Chwycił jeszcze mapkę dworu, która leżała na stoliku i popędził do celu, myśląc, czego się będą teraz uczyli.

~*~

Czy tylko mi się wydaję, czy on jest taki... dziwny? Niby ważny, a jednak nie wyszedł mi. Może dlatego, że piszę go tuż po 12 godzinnej męczącej jeździe samochodem, ale moja kapryśna wena dostała olśnienia i pach! Cóż począć, musiałam odpalić laptopa i pisać :) Wszystko dla was.

Zaskoczeni obrotem spraw? Nie chciałam robić z Tomcia sadysty rzucającymi niewybaczalnymi na prawo i lewo, wolę takiego dążącego uparcie i szybko do celu. Chyba dobrze to określiłam, albo i nie, mój mózg przestaje pracować już.

Niedługo postaram się zrobić też nowe karty bohaterów, uwzględniając wszystkie zmiany :)

Chciałam jeszcze podziękować za tyle komentarzy, aż łezka w oku się kręci ze wzruszenia ;) Nie muszę chyba mówić, że was kocham, prawda? I tak bardzo tęskniłam :( 
PRAWIE MIESIĄC BEZ INTERNETU, NIE WIEM JAK PRZEŻYŁAM.

Alex

5 komentarzy:

  1. ojej pierwsza jak miła ... rozdział przecudowny nie mogłam się go doczekać to jak Tom załatwił sprawę z posłuszeństwem Harrego było iście ślizgońskie
    Cóż teraz nie mogę się doczekać kontynuacji uwielbiam te opo pozdrawiam i życzę dużo weny i czasu na pisanie

    OdpowiedzUsuń
  2. *Idril wbiega na salę, uciekając przed krwiożerczą bestią, gdy nagle zauważa nowy rozdział*
    Alexia, kochanie Ty moje, Ty wiesz jak ja się cieszę z tego rozdziału?
    Riddla to ja chyba zamorduję, rzucę w niego avadę, a potem zakopię pod ziemią! Jak ten drań mógł zrobić coś takiego, ten... dupek! To takie ślizgońskie! *Idril ociera łzę* Jestem z niego taka dumna! I z Ciebie, że wybrałaś takie rozwiązanie.
    "Miał może 16-17 lat. Harry doskonale go znał. Jak to możliwe?" - liczby piszemy słownie.
    "-Tak więc, ty nazywasz się Xavier Riddle. Masz 16 lat. Ja jestem twoim ojcem i nazywam się Tom Marvolo Riddle, twoja matka to Arisa Riddle, masz jeszcze brata- Scorpiusa i siostrę- Danielle. Resztę myślę, że sobie" - a po co to "ty"? Nie wystarczy "nazywasz". "szesnaście" zamiast "16".
    Dobra, więcej nie marudzę, ale rozdział jest cudowny. Harruś, a raczej Xavier, czuję więź z Nat- Danielle - czyżby mógł sobie o niej zacząć przypominać? I w czy oni odzyskają pamięć? A Syriusz, co on z tym zrobi? Alex, Ty wiesz, że ja teraz będę umierać, czekając na nowy rozdział?
    Pozdrawiam,
    (Twoja zmora)
    Idril

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Według psychologów silne więzi potrafią przetrwać wszystko, (nie wiem czy tak mówią, ale powiadam to ja, więc to prawda haha) taka mała wskazówka ;)
      Syriusz raczej nic, przecież nie wie że Xavier to Harry, prawda? :)
      Wiem, wiem, specjalnie to zrobiłam buahahahahahaha... Za dużo coli, zdecydowanie.
      Pozdrawiam moją zmorę kochaną,
      Alex

      Usuń
  3. Genialny rozdział ♥
    Zaskoczyłaś mnie ♥ (bardzo pozytywnie :*)
    Nie mam czasu się rozpisywać, a jeszcze muszę przeczytać kolejny rozdział więc kończę koment. ;D
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń